Wielość kryzysów, które mamy w Polsce, abstrahując od tych ogólnoświatowych, które przyniósł ze sobą koronawirus i pandemia covid-19 będąca jego pochodną, jest przerażająca. Kryzys w edukacji, której niemoc – to znaczy brak systemowego przygotowania do nauczania niezbędnych w XXI wieku kompetencji – SARS-CoV-2 tylko obnażył. Kryzys w służbie zdrowia, a w zasadzie szczyt kroczącego latami kryzysu niewydolnego systemu ochrony zdrowia – teraz sztucznie “ochranianego” przed zapaścią naszą obywatelską izolacją. Kryzys gospodarczy, który potrwa niestety dłużej, niż w innych krajach, ponieważ nasze społeczeństwo dłużej wychodzić będzie z zamknięcia, w którym się znalazło. Wreszcie permanentny kryzys władzy, szerzej nawet – klasy politycznej, który rozpoczął się niestety wiele lat temu, a który najoględniej można by scharakteryzować w słowach o kantowaniu nas przez wiele kolejnych ekip rządzących, które albo kazały nam zacisnąć pasa, albo go popuszczać, ale zawsze naszym kosztem – obywateli.
Taka demokracja niech skończy się jak najszybciej! Zaraz, zaraz? Czy nie przemawia przeze mnie jakieś poczucie krzywdy? Jeśli, to nie mojej osobistej, bo mogę raczej stwierdzić, że mi się w życiu udawało, choć nierzadko było to okupione stresem i dużym wysiłkiem, czasem nawet poważnymi kłopotami biznesowymi. W moim przypadku, poczucie krzywdy związane jest z poczuciem niesprawiedliwości społecznej, która z kolei wiąże się z demokracją właśnie, gdyż dla mnie jej miarą jest stosunek rządzących / państwa do mniejszości: każdej mniejszości. W tym wymiarze moje państwo i partie sprawujące w nim władze nigdy nie było dość demokratyczne. Jestem Kaszubą, ale jestem również obywatelem Polski i z obu tych powodów zależy mi na normalności, którą wyznaczają przede wszystkim takie wartości jak praworządność, suwerenność ludzi, społeczny pluralizm, pragmatyzm, współpraca i kompromis.
Odkąd stałem się świadomym obywatelem III Rzeczpospolitej, co stało się to bezpośrednio po demokratycznym przełomie 1989 r. i zbiegło w czasie z moim zaangażowaniem się w narodowe odrodzenie Kaszubów, odtąd męczy mnie, a wręcz mierzi, ta stale powtarzająca się sytuacja w relacjach obywatel-państwo, którą definiują słowa: “to się da załatwić”. Władza wszystko załatwi. Spotkałem się z tym, pełniąc różne funkcje zawodowe i społeczne w urzędach i organizacjach pozarządowych. To jest jedna z największych niewydolności systemu władzy w Polsce. To także powód, dla którego społeczeństwo się dzieli. Jedni mają bowiem znajomych w partiach reprezentujących centrum bądź lewicę, a inni znajdują dobrych wujków w partiach prawicowych. To zaś wykorzystywane jest przez polityków przy okazji różnych kampanii, podczas których próbuje się “załatwić” (również w znaczeniu “uwalić”) sprawy nośne społecznie jak np. związki partnerskie czy religia w szkole. Robi się to bez konsultacji społecznych, za to przy skrajnych emocjach zwolenników i przeciwników.
Podziały społeczne w Polsce muszą zatem być tak głębokie. Będzie tak dopóty, dopóki najpowszechniejszy (w każdym wymiarze życia społecznego) pozostanie system TKM (Teraz Kurwa My): dochodzimy do władzy, więc musimy wyczyścić wszystkich aż do sprzątaczki. Nieważne co kto potrafi, ważne kogo zna. Nie ma się więc czemu dziwić, jeśli za jakiś czas ta druga strona zrobi to samo, manifestując swój triumf poprawianiem oka środkowym palcem. Przykład idzie z góry, ryba psuje się od głowy. Praktyka TKM stosowana jest więc także w organizacjach społecznych. Nie jest obca również tym stowarzyszeniom, które reprezentują społeczność kaszubską.
Skoro jesteśmy na gruncie etnicznym, to w kontekście demokracji stwierdzić należy, że stosunek władz w Polsce do mniejszości narodowych i etnicznych woła o pomstę do nieba! Dość wspomnieć, że najpierw – przez 15 lat – uchwalano ustawę o mniejszościach narodowych i etnicznych, a przez następne 15 lat reglamentuje się środki na ochronę i rozwój tożsamości narodowej i etnicznej 14 mniejszości stanowiących 2% obywateli Polskich na poziomie 0,05 procenta budżetu państwa. Dodajmy do tego jeszcze, że odmawia się uznania za mniejszość etniczną 800 000 Ślązaków, nie ukrywając, iż przyczyną tego są finanse. Właśnie o to chodzi w tej chromej polskiej demokracji: o załatwienie kasy jednym, bądź odmowę jej przekazania innym. Kryteria? Najlepiej kogoś znać. Trzeba kogoś znać. Najlepiej samego prezesa.
Taki system powinien się rozpaść. Nie wyobrażacie sobie tego? To nie jest trudne. Receptą jest stworzenie ludziom warunków do samodecydowania o swojej autonomii. Inaczej mówiąc, decentralizacja w miejsce centralnego zarządzania. Państwo federalne. W Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, w art. 1. zapisano, że “Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli”. Niech nim wreszcie się stanie. Niech różni Polacy, różne podejmują decyzje dla dobra swoich regionalnych wspólnot, których Rzeczpospolita Polska stanie się sumą. Przez podział do jedności? Tak to widzę. Przecież ten podział istnieje. Jest Polska zachodnia i Polska wschodnia. Może nigdy nie było jednej Polski? Gdy powstawały nowoczesne narody, po rewolucji francuskiej, państwa polskiego – jako zwornika narodowej sprawy – nie było. Jako obywatele, mamy różną mentalność, różne poczucie prawa, nawet różne systemy geodezyjne w Polsce. Wewnętrzna jednolitość polski jako państwa unitartnego jest mitem, sztucznie podtrzymywanym, okraszonym rzekomą samorządnością województw, powiatów i gmin. Rzekomą, gdyż tak łatwo ją ograniczyć w sytuacjach takich jak obecna pandemia lub nawet ustawami podejmowanymi zwykłą większością w parlamencie, co przede wszystkim wiąże się z permanentnym pozbawianiem samorządów wpływów z podatków.
Proponuję, aby dyskusję o nowej Polsce, nowym jej ustroju, prowadzić w oparciu o kilka podstawowych wartości, które powstały na potrzeby zdefiniowania tak zwanego Interesu Kaszubskiego. Te wskazówki mogą być wzięte pod uwagę także w interesie społeczności innych regionów. Mogą wyznaczać kierunek rozwoju nowoczesnego państwa. Oto one:
Demokracja: władza należy do ludu. Ludzie powinni być w jak największym stopniu zaangażowani w administrację publiczną na każdym jej szczeblu, by czuć się odpowiedzialnymi za region, województwo, powiat czy gminę. Dotyczy to także wsi i dzielnic w miastach. Jeśli społeczności lokalne otrzymają możliwości działania – będą odpowiadały za własną przestrzeń, łatwiej będzie chronić i rozwijać nasz język, kulturę i tożsamość we własnym domu, w Polsce i w zjednoczonej Europie.
Decentralizacja: daje społeczeństwom uprawnienia i zasoby do kształtowania własnego środowiska w jak najlepszy sposób. Dlatego potrzeba więcej władzy dla regionu sfederalizowanego z centrum, autonomicznego samorządu województw, a tym samym silniejszych: Kaszub, Śląska, Wielkopolski, Mazowsza oraz każdego innego miejsca i społeczności w Polsce.
Europejska wspólnotowość: otwarte podejście do świata oznacza patrzenie daleko poza granice naszych regionów i Polski. Właśnie dlatego w interesie wszystkich jest silna, demokratyczna i federalna Europa. Sytuacja międzynarodowa wymaga tego teraz bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości.
Wielokulturowość: należy zawsze poszukiwać tego, co łączy ludzi i czyni świat federacją równych sobie społeczności. Kluczowe znaczenie mają prawa człowieka i szacunek dla innych kultur oraz przekonań. Nowoczesny naród to społeczeństwo otwarte na imigrantów i mniejszości.
Język i kultura: język i kultura przyczyniają się do poczucia własnej tożsamości, a tym samym również do dobrostanu ludzi. Należy wzmacniać tożsamość kaszubską (a także tożsamość dowolnej mniejszości narodowej, etnicznej bądź regionalną polską). Jednocześnie to zaangażowanie na własnym obszarze, w przestrzeni własnego języka i kultury, oznaczać powinno szacunek dla innych żywych języków, gwar i kultur lokalnych.
Przedsiębiorczość: Należy przede wszystkim stwarzać przestrzeń własnej inicjatywie, kreatywności, odpowiedzialności i duchowi przedsiębiorczości, aby człowiek, ludzie i społeczności mogli się optymalnie rozwijać.
Solidarność: nikt nie powinien pozostawać na marginesie społeczeństwa i dlatego należy zachować solidarność, zrozumienie i szacunek: między bogatymi i biednymi, między młodymi i starymi, między zdrowymi i chorymi. Wzajemne więzi muszą być utrzymywane i umacniane.
Zrównoważony rozwój: kierujmy się zasadą trwałej i zrównoważonej konsumpcji. Takiej, która umożliwia realizację zasady sprawiedliwości wewnątrzpokoleniowej i zasady sprawiedliwości międzypokoleniowej. Działajmy tak, by pozostawić zrównoważony świat przyszłym generacjom. Dotyczy to również polityki klimatycznej, która staje się zadaniem pierwszoplanowym.
Jeśli zgodzimy się, co do tego, że po drodze nam z wartościami sformułowanymi w tym tekście, to być może zaakceptujemy także i to, że koniec polskiej demokracji – pogłębiającej podziały społeczne, w której władza nie dzieli się odpowiedzialnością za państwo, która ogranicza wolność jednostki, w której prawa mniejszości zależą od woli większości, w której wybory z pozoru są wolne, a już na pewno nie są równe, w której w obliczu prawa są równi i równiejsi, a sądy nie są niezawisłe – powinien nastąpić jak najszybciej.
dr Artur Jabłoński – pisarz, historyk i językoznawca, aktywista kaszubski, nauczyciel; były starosta pucki i były współprzewodniczący Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych.
Jú vnetka rok sã mjijô, jak jô túwo v Skrze pjisôl wo wugôdënkù z 1996 r., tikajõcim sã kaszëbskjéwo pjisënkù (Pjismò regjonalné abò kaszëbskjé, 04/19/2019). Dalo mje sã téj napjisac: “Jô, Artur Jablonskji – jeden z tëch, co sã pòdpjisalë pòd wugòdõ v spravje pjisënkù z 1996 r., chcã vama pòvjedzec, że fùńdameńtã mòji etnjicznosce je apartni, slovjańskji jãzëk kaszëbskji, jakjéwo znakã je apartnô, klasicznô grafja, jakô nôlepji woddôvô dëcha ë mòvné znankji kaszëbjiznë, mòji rodni/nôrodni mòvë”. Jesz rôz chcã vrocëc do ti témë, żebë wugrúńtovac stanovjiszczã Jerzégò Trédra vszëtkji przez mjã jú rëchli vëzvëskôné argùmeńtë.
Jerzi
Tréder, wuczali jãzëkòznajôrz z Gdúńskjéwo Wuniversitetë,
przez dlúgjé lata bél dbë, że kaszëbjizna je dialektã
pòlskjéwo jãzëka, a póznji – jú pò 1989 r. – gòdzil sã
na vëwodzenjé pòchòdzenjéwo kaszëbskjéwo jãzëka jakno
apartnéwo slovjańskjéwo jãzëka, le nje woprzestôl
pòdsztrëchivac cëskù pòlszczëznë na vszëtkjich vnetka etapach
rozvjicô kaszëbskjéwo jãzëka1.
Jerzi Tréder nje chcôl vzic ë nje vzõn wudzélë v wugòdze z
1996 r. Vnetka 17 lat póznji won to tak kòmentérovôl:
“I
coż w tej ugodzie <ich> – zresztą nie wszystkich – tak
radowało? Euforii z tego powodu nie było, dokonano bowiem tylko
retuszu [zasad pisowni – AJ] ZKP z 1974 r., a <Wskôzë…>2
E. Gołąbka układem bardzo je przypominają. Bodaj najważniejsza
była sama satysfakcja, że zostali dostrzeżeni! Podstawowej
kwestii, która ponoć psuła cały system w brezowiznie3,
jednak nie wprowadzono, czyli ,j’ w funkcji miękkości,
zasadniczej dla zrzeszyńców, wcześniej dla młodokaszubów i
wreszcie samego F. Ceynowy. Pamiętać trzeba, że tego ,j’
domagało się też środowisko ,Tatczëznë’, współtworzące z
ks. F. Gruczą pisownię i język tłumaczenia Ewangelii z 1992 roku;
fakt ten był zresztą najmocniejszym ich argumentem dla takiej
reformy, a dla zwolenników tej translacji był wyzwaniem: jeśli nie
zdołają przeforsować zastosowanej w niej pisowni, to przekład
ulegnie marginalizacji. I tak też się stało!”4
.
Prôvda
je takô, co nó ti wojnje dvúch czësto różnëch sistemóv
grafje, dvúch pòzdrzôdkóv, wo jakjich më dzisô gôdômë, że
jeden je „pòlonocentriczni” a drëgji „kaszëbòcentriczni”,
ten etnjiczni na krótkò dobél v latach 1990-1996, żebë v
wostatni bjôdce przegrac na vôltarzú – chcemë rzec –
aktualnëch pòtrzebóv jinstitúcij takjich jak szkòla, media,
kòscól.
Jerzi
Tréder jakbë pòkazovôl pôlcã, co “Król je nagji”, kjéj
dali pjisze wo wugòdze z 1996 r.: “Ustanowiła wobec [Zasad
pisowni -AJ] ZKP z 1974 r. tylko dwie zmiany: zapis ò,
ù i cze,
dże (za:
czie, dżie),
gdyż <targu> o zapis ã
za ę
nie było, od dawna bowiem istniała umowa, że ta zmiana nastąpi,
jak tylko nadejdzie chwila, gdy nie utrudni to druku książek po
kaszubsku.”5
Czase
mómë takjé, że sedzimë doma przez to pòszëdlo covid-19 ë,
dzãka rozmajitim aktivnoscóm v jinternece, corôz vjici z nas sigô
pò lëteraturã, czëtajõcë na glos dokaze kaszëbskjich pjisarzóv
tvòrzõcëch v różnëch grafjach ë różnim czõdze. Ë czëjã
(czëtajã) jú glose, że “tõ grafjã z tim mjitkjim ,j’ lepji
jidze czëtac”, acz to “v” kòmù bë mjalo przeszkadzac, jeżlë
“w” lepji “pasëje do zaznaczenjô labjalizacëji”, co v
praktisz czëtanim vszëtkò vëchôdô… Në kò jo! Trzeba sã
przënãcëc, nót je pòpróbòvac, le pòtemù njicht nje mdze
żalovôl.
Ólkóma
je téż czëc, że jeden z drëgjim bë chcôl, cobë no “klasiczné
pjismò” dobëlo ë won téj bë móg v njim pjisac ofen, ale pòkji
co jesz Pomerania
takjéwo tekstë nje dô smarõ, a ten abò jini autór(itet?) pôlcã
pògrozi abò prosto pjisze, że je za zgnjili, żebë sã czewos
novéwo wuczëc… Jô to navetka rozmjejã, ale vama vszëtkjima
gôdajã: Wodvôgji! Neta to je dzis vszëtkjéwo svjata pòczõtk ë
kúńc. V tim falú mlodé pjismjono Skra
jistno je “wopjinjotvórczé” jak stôrô Pomerania.
Pamjãtôjta mòje slova: Tak jak jãzëk je fùńdameńtã
etnjicznosce, tak pjismò
je klúczã do nôrodnéwo pòczëcô Kaszëbóv.
1Treder
J., 2013, Od
dialektu do języka,
w: 70 lat
współczesnej polszczyzny. Zjawiska – Procesy –Tendencje.
Księga jubileuszowa dedykowana Profesorowi Janowi Mazurowi,
red. A. Dunin-Dudkowska, A. Małyska, Lublin: Wydawnictwo UMCS)
2Gòłąbk
E, 1997, Wskôzë
kaszëbsczégò pisënkù,
Gdańsk: Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie
3Tak
sã gôdalo v skrócënkù wo Zasadach
pisowni kaszubskiej ZKP
z 1974 r.; skrót pòchôdôł wod nôzwëska drëgjéwo z autorów
ólkóma Jerzégò Trédera – v alfabece pjerszéwo – Edvarda Brezë.
4Treder
J., 2013, Poglądy
Eugeniusza Gołąbka na normalizację kaszubszczyzny,
w: Językowy,
literacki i kulturowy obraz Pomorza,
red. Małgorzata Klinkosz i Zenon Lica, Gdańsk: Wydawnictwo
Uniwersytetu Gdańskiego, s. 41-42.
5Treder
J., 2013, Poglądy
Eugeniusza Gołąbka na normalizację kaszubszczyzny…,
s. 43.
Prezeńtëjemë tú vëjimk z Smôłdzińskjich Perikòp z przełómjenjô 17. a 18. stalecô v dzisdnjovim przekładze Szëmóna Jancena. Perikòpë to jednë wod pjerszich krzescëjańskjich tekstóv tłomaczonëch dlô lëterskjich Kaszëbóv. Jich originalni jãzëk to bëła pòlszczëzna mòcno namjikłô zapòżëczenjami z kaszëbskjégò jãzëka tak, cobë jãzëk béł vjérnim zrozmjałi. V tle vëmalańc Jana Bùgenhagena (1485-1558), jednégò wod głóvnëch refòrmatoróv Pòmòrskjégò Ksãżtva.
ŁúkôszovaEvanjelëjô 24 /13 – 35/
13. Dvúch z njich szło tegò jistnégò dnja do jednégò mjasteczka, jakjé bëło jednôsce kilométróv wod Jerúzalemù, a zvało sã Emaus. 14. Wonji gôdalë mjidzë sobõ wo vszëtkjim, co sã zdarzëło. 15. Ë stało sã, kjéj gôdelë mjidzë sobõ ë zadôvalë pitanja, Jezës nalôz sã do njich krótkò ë szed razã z njima. 16. Ale jich woczë Gò nje pòznałë. 17. Rzek do njich: Wo czim va gôdôta mjidzë sobõ z takjim smùtkã? 18. Wodpòvjôdajõc jeden z njich, jakji mjôł na mjono Kléofas, rzek do njegò: Jeden të vestrzód pjelgrzimóv nje vjész, co na dnjach sã v Jerúzalemje stało? 19. Rzek do njich: Ceż? Wonji rzeklë do njegò: To wo Jezësú z Nazaretú, jakji bëł mòcnim Prorokã v wuczinkach ë mòvje przed Bògã ë vszëtkjima lëdzama, 20. Naji vësokji ksãdzovje a wódcovje mjelë gò vëdóné na pòtãpjenjé smjercë a wukrziżovelë. 21. Më mjelë nôdzejã, że won Jizrael vëbavji. Dzisô je jú trzeci dzénj, kjéj to sã stało. 22. Më dostelë strach, kjéj njastë, jakjé bëłë do grobù przëszłé, 23. nje nalazłë cała jegò ë przëszłë a rzekłë, że Janjoła vjidzałë, a won rzek jima, że Won żëje: 24. Ë drëdzë z nas szlë do grobù, bëło tak, jak gôdałë njastë, jegò cała nje nalezlë. 25. Won rzek do njich: Ó, va głúpi ë lëbavégò serca, va môta vjarã ve vszëtkò, co Prorocë gôdalë. 26. Nji mjôł Chrëstus cerpjec ë do chvałë svòji veńc? 27. A zaczõł wod Mòjżesza ë vszëtkjich Prorokóv, rzek wo vszëtkjich pjismjonach, v jakjich wo njim stojało. 28. Bëlë jú krótkò mjasteczka, do chtërnégò szlë, a won sã nje zatrzimôł jakbë dali chcôł jic. 29. Zatrzimalë gò ë rzeklë: Wostanji z nama, vjeczór je jú, a dzénj sã skùńczëł. A won z njima wostôł. 30. Ë stało sã, kjéj przë stole z njima sedzôł, dzãkòvôł za chléb, łómôł ë jima dôł. 31. Przezdrzelë na woczë ë gò pòznalë. A won zgjinõł. 32. Gôdale mjidzë sobõ: Nje płonãłë naje serca, kjéj z nama gôdôł ë pjismjona vëkłôdôl? 33. Kjéj reno wodecknãlë, szlë nazôd do Jerúzalem a nalezlë tëch jednôsce v karnje ë tëch, chtërni z njima bëlë, 34. Wonji rzeklë jima, że Pón prôvdzëvje zmartvëchvstôł ë Szëmónovi sã wukôzôł. 35. Rzeklë jima, że zetkalë gò na drodze ë jak gò pòznalë pò chleba łómanjim.
Lazaretë, retovnjicë, dochtorzë, dozérnjice brëkùjõ Tvòjé pòmòce. Felëje takjich sprzãtóv jak respjiratorë, larvë, rãkavjice, ale téż chòcle jôdë a pjitné wodë v pòszëkú, co robòtnjicë słúżbë zdrovjô mòglë bë dbac wo nasze zdrovjé a żëcé v gódnëch ë bezpjecznëch varënkach – bezpjecznëch téż dlô njich samëch ë jejich blëzkjich.
Woddólno më móżemë pòmòc na vjele ôrtóv, slédné tidzenje pòkôzałë dokaze solidarnosce: restoracëje woferëjõ szpëtalóm darmôk môltëchë, ve Vejrovje czë Svôrzevje lëdze sami szëjõ fizelënové a bavôłnjané larvë dlô lazaretóv, a Dobrowólnô Wognjovô Straż v Mjerëszënje zbjérô vôrë dlô pùcckjégò szpëtala.
To je le pôrã przikładóv jiniciativ, co v të je vôrt sã zaangażovac. Móżemë téż pòdsztëcovac lazaretë ë retovnjikóv dëtkama ë mjec svój dzél v provadzonëch zdrzútkach:
Żëjõ v diaspòrze jú vjicé jak 70 lat. Mjimò przëmùszovëch vësedlenjóv v rozmajité partë novòdostónëch zém PRL, v tim do Pòmòrskjé, lemkòvskô kùltura ë jãzëk sã rozvjijajõ ë wodnalôżajõ svój môl v dzisdnjovim, njeletkjim dlô mjészëznóv, svjece. Mòcné lemkòvskjé spòle żëje dzisôdnja ve Vrocłavjú ë Njiżnim Szlõskú. Tamstõd sztamùje karno н’лем folk (n’lem folk, dosłovno: njé le folk), jakjé parłãczi jinspjiracëje tradicijnõ karpatorúsińskõ mùzikõ, zvãkji skrzëpjic a saksofònú z rockòvim brzëmjenjim elektriczné a basové gitarë ë svòjimi, autorskjimi tekstami. – Jidze wo to, cobë më sã rozvjijalë: jakò mjészëzna, jakò lëdze ë jakò artiscë. Cobë më czëlë, że to, co më robjimë, vnôszô cos do kùlturë – rzecze Дария Кузяк (Daria Kùzôk). – V czasach globalizacëjé kùlturë próbùjemë jic przék nji przez pòkôzovanjé svòjegò – dopòvjôdô Ольга Стариньска (Olga Starzińskô). Nódto н’лем folk tvòrzõ: Йоанна Пеляк (Joana Pelak), Матфій Стафіняк (Mateusz Stafjinjôk), Еляш Олесьнєвіч (Eliasz Wolesnjevjic) ë Марцін Войцєховскій (Môrcën Wojcechòvskji).
Macéj Bańdur: Przëbaczëta,
skõdkaż tak v calosci Lemkòvje sã vzãnë ve Vrocłavjú.
Дария Кузяк (Daria Kùzôk):
Lemkòvje przëbëlë na Woddostóné Zemje pò Akcëji „Wisła”
v 1947 rokú ë tak richtich jú jesmë na terenach Dólnégò
Szlõska przez 70 lat, téj je to nasze drëgjé dodóm, a móże dlô
njejednëch navetka pjerszé, bò to je môl, gdze më sã wurodzëlë
ë gdze më żëjemë.
Ольга Стариньска
(Olga Starzińskô): Më jesmë ta trzecô generacëjô pò
przesedlenjim, téj nasza łõczba z górami sã wograńczô do
seńtimantalnëch rézóv abò vëjazdóv na Lemkòvskjé Vatrë
(Лемківска Ватра) abò jinszé rozegracëje, jakjé
tamò sã wodbivajõ, ale mëszlã vjele nas mô dërch starëszkóv,
jakji pamjãtajõ przesedlenjé, Akcëjõ „Wisła”, żëcé v
górach, II svjatovõ wojnã ë czase przed – ë tam je nasza
prôvdzëvô Wotczëzna. Chòcô më sã wurodzëlë jú na zôpadze,
to sercã më dërch jesmë jesz v górach.
M. B.: Vëbaczëta kaléczenjé jãzëka: v jednim svòjim sztëczkú va spjévôta wó tim: Лемковину лем з фейсбука знаме – Lemkòvjinã më le z Facebooka znajemë…
D. K.: To je përznã humòristnô lëfórka, jakô na përznã rozdmùchóni ôrt gôdô wó tim, że młodô generacëjô Lemkóv nje chce sã bavjic, le mjilé przebivô v tim pòspjechú dzisdnjovégò svjata ë sedzi na spòlevëch médiach, ale to më spjévómë le pół-serio.
M. B.: Va jesta jú dzesõtkji
lat na Njiżnim Szlõskú. Jakùż vama sã wudôvô wuchòvac vajã
kùlturã, vaji jãzëk? Ceż vajú tak richtich trzimô pòspòle ë
parlãczi?
D. K.: Mómë przikłôd v
pòstacëji naszich przódkóv ë starëszkóv, jakji nóm barzo
vjele pòvjôdajõ. To dô téż vjele lemkòvskjich organizacij,
chtërnë pòmôgajõ v tim, cobë wuchòvac nã kùlturã. Jedna wod
takjich to je Lemkòvskjé Karno Pjesnje a Túńca „Kyczera”
(Лемківскій Ансамбль Пісні і Танця
“Кычера”), chtërnegò ma wobje dvje z Olgõ jesma
nôleżnjiczkama. To nje je blós karno, to je vjelgji ferejn, jakji
sã zajimô téż wuchòvanjim historëjé, archivjizacëjõ. Më
mómë tã nôvjikszõ biblotékã v Europje, a navetka na svjece…
O. S.: … jakô pòsôdô archiv a volumjinë na témã szërok rozmjónégò lemkòvstva. Më, jakò ferejn, provadzimë téż artisticznõ aktivnosc, mjedzë jinëmi przez organizacëjõ mjedzënôrodnégò folkloristnégò festivalú, na jakji czãsto rôczimë drëgjé nôrodné mjészëznë. Rôczimë karna z całégò svjata ë ze vszëtkjich krajóv, ale wosoblëvje pragnjemë gòscëc takjé, jakjé reprezeńtëjõ folklór mjészëznë. Temù pravje, że samë jesmë takõ mjészëznõ.
M. B.: Z binë va rzekla, że to
je vôżné, cobë jãzëk a kùlturã pjastovac a wuchòvac, ale tak
richtich chtos bë móg spëtac: dlôcz to je vôżné v dzisdnjovim
svjece? Dlôcz to je vôżné dlô Vajú?
D. K.: Je to cos, co najú
wodróżnjô wod drëgjich nôrodnosci.
O. S.: Cos, co najú v całosci
jidentifjikùje. Mëszlã, że pòczëcé nôleżenjô kònkretni
nôrodnosci abò nôrodni mjészëznje to je jedna wod tëch
vażnjészich vôrtnosci v żëcim człovjeka. Przënômjé dlô
najú, ma to tak czëjema. Kjéjbë ta vôrtnosc nje zajima tak
vësokjégò môla v naji hierarchiji, téjbë ma te vszëtkjégò
nje robjiła. Ale że to je dlô najú vôżné, ë to, mje sã
zdaje, je defjinicëjô patrijotismù, temù robjimë vszëtkò, cobë
wuchòvac nasze nôrodné pòczëcé. Tim barżé, że më jesmë v
krajú mjészëznõ ë czim cãżé je wostac sobõ, tim vjicé
dzejanjóv më mùszimë na to skjerovac. Wosoblëvje v tëch czasach
zarô pò vësedlenjim, v czasach kòmùnismù, mëszlã, że nôcãżé
bëło gadac wó tim, że chtos je Lemkã abò nôleżnjikã
jakjékòlvjek jiné mjészëznë ë vnenczas pravje nôvjicé sã
robjiło, cobë przék temù jednak to pòkazovac. Terôzkji czim
lepszé mómë czase ë vjicé mòżnosci, tim barżé tendencëjô
je takô, że cignjemë do wunifjikacëjé. To je takô tendencëjô,
jakô je do vjidzenjô na całim svjece, efekt globalizacëjé. A më
próbùjemë jic przék wunifjikacëjé przez pòkôzovanjé svòjegò.
M. B.: Téj lemkòvskô kùltura
ë jãzëk to nje je blós Vaja pasëjô, to je cos vjicé.
D. K.: To jesmë më, tak richtich. To je cos, czegù ma bë nje rozmja wod se woddzelëc. To je dzél najú tak vjelgji ë tak vôżni, że ma bë mést nje rozmja żëc jinaczé, bez tegù. Je cãżkò to navetka nazvac.
M.B.: Ve vaji mùzice va
parlãczita tradicijnõ
lemkòvskõ mùzikã z novëmi kjerënkami, je v tim vjele rocka na
prziklôd. Woddôvô to téż vaje zdrzenjé na kùlturã?
D.K.:
Jo ë njé. Pò jednemù më bë chcelë jak nôvjérnjé wuchòvac
nasz folklór, ale sõ wod te jinstitucëje jak na przikłôd pravje
„Kyczera” ë tam më pòkazëjemë ten folklór ë baro to
kòchómë, ale v naszim karnje më pòmëslëlë, że bë bëło
vôrt jic krok v przódk. Czase sã mjenjajõ, svjat jidze v przódk
ë je trzeba pamjãtac wo folklorze ë sã njim jinspjirovac, ale je
vôrt tvòrzëc nové rzeczë, cobë më nje stojelë v placú. Jidze
wo to, cobë më sã rozvjijalë: jakò mjészëzna, jakò lëdze ë
jakò artiscë. Cobë më czëlë, że to, co më robjimë, vnôszô
cos do kùlturë. Nje wopjérómë sã blós na tim, co vnjosłë do
kùlturë na przikłôd nasze ómë.
O.
S.: Ta nasza rozmajitosc sztilóv vëchôdô téż z te, że je
nas v karnje kjile sztëk ë kòżdé mô svòjã vizëjõ ë svój
gùst. Czasã sã sztridëjemë, v jakjim charakterze majõ bëc
gróné ë spjévóné nasze sztëczkji. Dzél nas, v tim jô, je za
mòcnjészim brzëmjenjim ë rockòvõ aranżacëjõ, a dzél bë
mjilé grôł vjicé na folkòvò ë do zabavë.
M. B.: Va nadkjidnãla wo
patrijotismje. Téj je mòżno parlãczëc bëcé pòlskjim
wobëvatelã czë pòlskõ
wobëvatelkõ z lemkòvskjim patrijotismã? Jô pitajã wó to téż
v kònteksce kaszëbskjim, bò to dô vjele Kaszëbóv, chtërnim to
sã zdaje problematiczné przëznac sã do kaszëbskjé nôrodnosce
przez strach, że chtos jich veznje za separatistóv abò tak co.
O.
S.: Jô jem dbë, że
njima njiżódné przeszkòdë, cobë gadac wo se jakò wo wobëvatelú
Pòlskji ë przedstôvce lemkòvskjé, kaszëbskjé abò jiné
mjészëznë. Żëjemë v tim krajú ë z wurzãdú më jesmë
wobëvatelami te państva, ale nódto më mómë svòjã vłôsnõ
kùlturã, jakô je jinszô, nji móżemë te wukrëvac. Më sã
różnjimë wod Pòlôchóv. Ale doch nje vepjérómë sã, że jesmë
Pòlôchami, żëjemë v tim krajú. Jô mëszlã, że to je vszëtkò
do pògòdzenjô.
Chdzeż më mdzemë v 20
lat wod terô? Dô to lëdzi, co wó tim mëszlõ? Mómë më jakjis
plan? Ë nôvażnjészé: vjerzimë më dërch, że jesz mómë jakõ
przińdzotã?
A móże vjerzimë, że
przed 100 latama sã zdarzil jakji ôrt Fùkùyamòvewo kòńca
historëjé? Kò ve vjele narracëjach pòkazëjõ Kaszëbóv
zvjiksza jakò ten bjédni, germanizovóni lúd prostëch, pasivnëch
gbùróv ë rëbôkóv, chtëren vjérno trëvô a le żdże jaż
nastanje Pòlskô, ta krôjna szczestlëvòsce, a téj… në pravje,
a téj co? „Czart znaje Rúsa”. „Pòlskô nastala, glúpëch
nasrala”. „Chto gôdô pò-pòlskú, ten lże”. Takjima
rzeczenjama nové realia zaczãłë sã szpéglovac v jãzëkú,
pòlskô jistnosc sã pòkôza jednak nje bëc tak pjãknô ë
kvjecim wobsëpónô jak jegòmòsc na kôzanjim zagvësnjôl, a
historëjô njijak nje chca mjec kóńc. Vedle jinëch, drëgji finis
historiae sã zdarzil v 2005 rokú. Véjtale, lëdze zbavni, na
wostatk Pòlskô achtnã Kaszëbóv, je wuznóni jãzëk, mdze v
szkòłach, wurzãdach ë na tôflach, tak stoji na papjerze ë ve
Varszavje przëklepalë, a jak stoji na papjerze, téj je prôvdzëvô
prôvda. Në dobrze, a téj co?
Të nôvjikszé dva
kaszëbskjé ferejnë sã zdajõ mjec prosti plan.
Kaszëbskò-Pòmòrskjé Zrzeszenjé zadbô, cobë wuczba
kaszëbskjéwo trafja do jesz vjicé szkól, vëdô jesz vjicé
wuczbòvnjikóv ë zajiniciuje stôvjanjé jesz vjicé
dëbeltjãzëkòvëch tôflóv na drogach. Kaszëbskô Jednota téż
zadbô wo stôvjanjé tôflóv, a nódto mdze dokòniva, że Kaszëbji
zaslúgùjõ na sztatus etnjiczné mjészëznë, a za deklarovanjé
kaszëbskjé nôrodnosce móże jednak nje je nót njikòwo
wobskarżac wo separatism. Vôżné spravë, prôvda, ale téj co?
Mést anjé sami dzejarze
nje vjerzõ, że chòcbë v kòżdërni szkòli na Kaszëbach wuczëlë
pò trzë gòdzënë v tidzenjú kaszëbskjéwo, a Pòlskô przëzna
Kaszëbóm sztatus etnjiczné mjészëznë ë dodôvkòvi strëmjénj
dëtkóv vspjar kùlturalné projektë, to generacëje mlodëch nôgle
sã veznõ do kaszëbjiznë ë „pònjesõ naji vjid”, tak jak
chcôł Jan Trepczik.
Ale jakji vjid ë dokõdkaż
pònjesõ? Nôród parlãczi njé le blós pòspólnô przeszłota,
ale téż pòspólnô vizëjô przińdzotë. Té Kaszëbji nji majõ.
Vszëtkji vektorë dzejanjô sõ dopjérze skjerovóné na achtnjenjé
przeszłotë ë jé rejinterpretovanjé. Pamjõtkòvé tôfle,
benefjise, nôdgrodë, bjografje, woprôcovanja. Jak starc, chtëren
chce pò kóńc żëvòta sã rozrechòvac ze svòjim żëcim ë
zeżorgac wostatné spravë. Navetka wuczba jãzëka zdaje sã bëc
wobrechòvónô „cobë dzecë vjedzałë, jakùż jich starëszkòvje
gôdalë”. Njé rozvjicé, njé ekspansëjô, ale stagnacëjô,
przedërchanjé, pamjãc. Kjéjbë v Pòlsce chto zrobjil kònkùrs
pòlskjéwo jãzëka „aby nie zapomnieć mowy dziadków”, lëdze
bë robjilë vjelgjé woczë. Më tú jesmë nôlożen takjéwo
nastavjenjô. Plënje jú v naszich żëlach wospónõ, stëdnõcõ
krëvjõ.
Ale jakùż jã zrëszëc
ë signõc rãkõ ë wokã dalé, kjéj nôvjikszima njedrëchama
emancipòvanjô sã samòjidentifjikacëjé Kaszëbóv ë jich
kùlturë sõ sami Kaszëbji? Jeden senatór njedôvno pòróvnôl
Kaszëbóv do Valijczikóv ë rzek z nôdzejõ, że ë kòl nas sã
wudô wuchòvac jãzëk tak jak kòl tëch drëgjich. Kaszëbji
jednak sõ diametralno jinszi wod Valijczikóv. Kjéj ti zaklôdelë
woprzéczkji na sztrasach, blokòvalë mòstë, rzõdové bùdinkji ë
nadavczé antenë radiové v bùńce procëm diskriminovanjô
valijskjéwo jãzëka, kaszëbskjé elitë sã sztridovalë mjedzë
sobõ, czë kaszëbjizna je jãzëk czë dialekt ë czë to sã v
calosci slëchô, żebë mja jinszõ jak pòlskô ortografjijõ, a
celebrovóni latos dzejôrz tlomaczil vnenczas nôrodnõ epòpejã z
„gwary kaszubskiej”.
Bò Kaszëbji doch takji nje sõ, Kaszëbji sã nje bùńtëjõ, dobri Kaszëba sedzi sztël a „vjé svòje ë robji svòje”. Navetka jeżlë to doprovadzi do zgúbjenjô vszëtkjégò, co stanovji, że Kaszëba je Kaszëbõ. Njevôżné, że jãzëk ë tak vëmjérô. Że mjasta vjedno barżé sã pòlonizëjõ, a z njimi jich tak zvóné sypialnie, Mòstë, Réda, Rëmjô, Banjino… Njevôżné, że mlodi masami wodszmërgùjõ kaszëbskõ kùlturã. Że sã radikalizëjõ v pòlskjim nacionalisticznim dëchú dëcht jak jich róvjenjicë z óstovi a pôlnjovi Pòlskji. Że chvôlõ tëch, jakji nje zgôrajõ mjészëznóv, chòcô jesz jich starszi ë starëszkòvje sami bëlë njezgôrónõ mjészëznõ. 3 x A. Asekùranctvò, Apòliticznosc ë Autocenzura jakò cnota (to bë mògla bëc nastãpnô Labùdova „tôfla falszëvëch vôrtnotóv”!).
Lepjé sedzec cëszé kòta, njé jak ti kjidli, co glosno gôdajõ wo kaszëbskjim nôrodze, ti bjédë narobjõ. Njé le bjédë, ale to téż svjãtokradztvò. Kaszëbji bò jú dôvno przëjãnë pòlskõ perspektivã, że pòlôsztvò je tõ nôvëższõ fòrmõ człovjectva. Pòlôsztvò tczõ jak bóżka (móże temù, że przëszło tú zvjiksza na zlotëch lëpach ksãżi jegòmòscóv), temù na vôltarzú pòlôsztva sõ kapòvjen pòsvjãcëc vszëtkò svòje, cobë le bóżk gòrzë nje dostôl. Społeczność posługująca się językiem regionalnym jo, ale etnjicznô mjészëzna? Etnofjilologijô jo, ale fjilologijô? Gôdka do króv pasanjô jo, ale jãzëk? Kaszëbji sõ pjerszi do fejrovanjô pòlskjich svjõt a kjivanjô bjôlo-czerzvjonima fanama. Ale kaszëbskjé svjãta ë simbòle? A docz? A nje je to rõganjé bóżkòvi? Kaszëbji majõ ten quasi-religijni lëk przed svòjim njedopòlôsztvã, jakji rôd nadrôbjajõ nadgòrlëvim kjivanjim fanama ë përznã panjicznim deklamòvanjim z kòżdërné leżnosce, że „Nji ma Kaszëb…”. Kjéjbë takji Mazovszanje abò Vjelgòpòlanovje lezlë z transpareńtama “Nji ma Mazovsza bez Pòlskji, a Pòlskji bez Mazovsza”, lëdze bë sã klepalë na glovã ë zdrzelë na njich jak na chlaplëch. Tú jednak z czim vjikszõ jintensivnoscõ pòvtôrzajõ Derdovskjéwo, tim vjicé je vjidzec, że cos je lós, że je v tim jakô falszëvô nóta, że chtos próbùje cos zamaskòvac.
Ale je
fejn, jakòs to vszëtkò sã kùlô, fejn je. Jesmë rôd, że
vjedno sã naléze na gróstka mlodëch, co chcõ cos zrobjic, jesmë
rôd z kòżdé jiniciativë. Kòżden takji pòvjévk frësznéwo
lëftë sprôvjô, że nen vszechprzitómni svõd trúpa wonjô jakbë
përznã mjé, na sztërúszk navetka jidze wó njim zabëc. Jesz je
kòwo achtnõc, kòmù zrobjic benefjis ë kòmù napjisac bjografjã.
Móże jednak sã nalézõ takji, chtërnëch na wonjô mjerzi? Cos sã kóńczi ë cos vjisi v lëfce, mést vjele lëdzi to czëje. Jeżlë terô nje zdefjinjujemë célóv, nje vëprôcëjemë sztrategijé ë nje dokònómë do te mas, a njé blós gróstkji aktivjistóv, za 20 lat nje mdze jú czewo retac. Dzisô stojimë bezradni procëm przińdzotë. A móże jú je za pòzdze ë wostôvô le bjôdka wo honór? Paradoks kaszëbskjé spravë je ale takji, że cobë zretac kaszëbstvò, mùszi narzec wojnã samim Kaszëbóm. A navetka v svòjim kaszëbstvje bëc radikalno antikaszëbskji. Jak pjisôł Aleksãder Labùda: Odrodzenie Kaszub – to wyzwolenie przyszłości naszej. Lecz kto pragnie wyzwolić przyszłych, musi usprawiedliwić przeszłych i wojnę wydać współczesnym. My stoimy na granicy pomiędzy przeszłością a przepaścią i pragniemy być pomostem ku przyszłości. Lecz, aby stać się tym pomostem, należy stoczyć wpierw walkę duchową z samym sobą, wyzwolić samego siebie spod wpływów dotychczasowych pojęć i narzuconych poglądów na sprawy kaszubskie. Wyzwolony winien podać rękę wyzwolonym i razem z nimi stanąć na tej granicy, gotów do głównej rozprawy pojęć i przekonań z ogółem ludu naszego. Pò 80 latach në slova dërch sõ aktualné, ale pjôskù v klepsidrze dichtich je wulejcalé. Dzisô to jú le entfeder smjerc abò żëvòt, stanjenjé do pòslédné bjôdkji abò zark.
Przed
pięćdziesięcioma laty, 30 grudnia 1969 r., w Toruniu zmarł Jan
Rompski, kaszubski pisarz, etnograf i aktywista, urodzony 8 grudnia
1913 r. w Kartuzach.
Był najmłodszym przedstawicielem ideowo-literackiej grupy
Zrzeszyńców. W środowisku tym wzrastał i kształtował swoje
poglądy od 16 roku życia, współzakładając w 1929 r. Zrzeszenie
Regionalne Kaszubów oraz gazetę „Zrzesz Kaszëbskô”, w której
w 1933 r. debiutował także jako literat. Był żołnierzem Września
1939 i jeńcem w niemieckim obozie. Partyzant TOW Gryf Pomorski i
więzień KL Stuthoff. Współorganizował I Kongres Kaszubski w 1946
r. w Wejherowie i współzakładał Zrzeszenie Kaszubskie w 1956 r. w
Gdańsku. Skończył studia w Toruniu i pracował tam jako etnograf.
W latach 60., inwigilowany przez komunistyczną służbę
bezpieczeństwa i relegowany ze Zrzeszenia Kaszubskiego za rzekomy
separatyzm, w obawie o własny byt wstąpił pod koniec życia do
PZPR. Autor setek wierszy, kilkunastu dramatów, kilku opowiadań i
jednej powieści w języku kaszubskim. Ferdinand Neureiter,
austriacki badacz, twórca „Historii literatury kaszubskiej”
wydanej w języku polskim w 1982 r., napisał o Janie Rompskim, że:
„Należy on bez wątpienia do najwybitniejszych postaci w
literaturze kaszubskiej. Był fanatycznym nacjonalistą kaszubskim i
musiał wiele w życiu wycierpieć z powodu swej bezkompromisowości”.
Niniejszy artykuł jest próbą odpowiedzi na pytanie, co wpłynęło
na twórczą i życiową postawę pisarza oraz jakie przesłanie
można odczytać z tekstów Jana Rompskiego.
Projekt narodowy
Zrzeszyńców
Analizując wybrane
teksty
Jana Rompskiego, należy skonfrontować je z założeniami i
tendencjami epoki, w której pisarz żył, tworzył i działał, a w
szczególności z
myślą sformułowaną przez Zrzeszyńców w latach trzydziestych XX
wieku. To przede wszystkim ich rozumienie roli inteligencji
kaszubskiej – jej przywództwa w procesie kulturowego odrodzenia
Kaszubów – zaważyły na narracji Jana Rompskiego o narodzie
kaszubskim, którą rozpoczął od swojego utrzymanego w duchu
romantyzmu poetyckiego debiutu w 1933 r. i konsekwentnie kontynuował
w twórczości lirycznej i epickiej do końca życia. Literatura Jana
Rompskiego stanowi przemyślany projekt tożsamościowy, którego
credo wyrażało się w twierdzeniu, że Kaszubi mają prawo do
poczucia własnej odrębności narodowej w oparciu o dziedzictwo
Pomorzan: ziemię, język, kulturę, historię, mity i wierzenia, a
jednocześnie są obywatelami Polski i spadkobiercami również jej
dziedzictwa, gdyż czują się częścią lechickiej wspólnoty
zachodniosłowiańskiej: Połabian, Polan i Pomorzan.
Kaszubi – taką
optykę mieli Zrzeszyńcy – utracili swoją państwowość w
średniowieczu. Tymczasem w XX wieku wróciły nadzieje na ziszczenie
się „Testamentu Mestwina”, trzynastowiecznego księcia
wschodniopomorskiego, którego polityczny układ „na przeżycie”
z polskim możnowładcą Przemysłem II, stał się z czasem w
literaturze kaszubskiej symbolem braterstwa dwóch lechickich
narodów: polskiego i kaszubskiego, mających współtworzyć jedno
państwo. Polskie elity, w latach 20. i 30. odradzające państwo
polskie, nie podzielały jednak tych nadziei. Kaszubi nie mogli
liczyć ze strony ówczesnych polskich władz na zrozumienie swoich
narodowych dążeń i aspiracji. Administracja polska dbała przede
wszystkim o jak najszybsze scalenie Pomorza z pozostałymi ziemiami
przyznanymi Polsce po zakończeniu I wojny światowej, a zatem
zależało jej na asymilacji, a nie na podkreślaniu odrębności.
Przybycie polskich urzędników i napływ innych migrantów z Polski,
sprowadzenie Kaszubów do rangi obywateli drugiej kategorii,
wynarodawianie ich nazwane repolonizacją Pomorzan, szykanowanie przy
podziale ziemi w okresie reformy rolnej, a także w dostępie do
miejsc pracy w budującej się Gdyni, oskarżenia o separatyzm, to
najczęściej podnoszone przez rodzimą inteligencję pomorską
przejawy dyskryminacji w latach międzywojennych. Ale były też
inne, jak chociażby przymus pracy nauczycieli Kaszubów na ziemiach
niekaszubskich, co równało się wymuszonej emigracji poza pomorską
ojczyznę.
Jan Rómpskji
Wobec powyższego
część rodzimej inteligencji postanowiła podjąć walkę o prawo
do swej tożsamości. Sytuacja polityczna – przybierająca na sile
polonizacja Kaszubów i negatywny stosunek do ich języka i kultury
zarówno endeków, jak i piłsudczyków – skłoniła działaczy
Zrzeszenia Regionalnego Kaszubów: Aleksandra Labudę, Jana Trepczyka
i Jana Rompskiego oraz zaprzyjaźnionego z nimi gdyńskiego robotnika
Ignacego Szutenberga, do powzięcia decyzji o stworzeniu takiego
odłamu ruchu kaszubskiego, który miał mieć charakter polityczny.
Założona przez nich w 1933 roku gazeta „Zrzesz Kaszëbskô”
była jego organem prasowym. Na jej łamach Zrzeszyńcy tłumaczyli
swój polityczny wybór, pisząc do Kaszubów:
Szukaliście obrony i opieki w różnych partiach i towarzystwach, ale i te nadzieje Was zawiodły. Czy już naprawdę nie ma dla nas Kaszubów żadnej drogi wyjścia, żadnego ratunku? Oto jest tylko jeden ratunek: Pomóc możemy sobie jedynie sami. Jeżeli sami nie stworzymy sobie obrony, to nikt inny nam jej nie da, ani dać nie może. Jeszcze nie jest za późno, ale czas najwyższy, abyśmy nie dali się dłużej tumanić i okłamywać obcym, ale raczej sami zabrali się do pracy nad sobą (cyt. za: Pepliński 1987: 303).
Zrzeszyńcy dążyli
do tego, by Kaszubów, jako naród słowiański, uczynić podmiotem w
polityce państwa polskiego i otworzyć im drogę do współrządzenia
Pomorzem, czego domagali się w słowach:
Żądamy Wolności, Równości Obywatelskiej i Sprawiedliwości. Żądamy na terenie Kaszub urzędników Kaszubów. Żądamy starostów Kaszubów. Żądamy sędziów Kaszubów. Żądamy inspektorów szkolnych Kaszubów (cyt. za: Pepliński 1987: 304).
Swoją determinację Zrzeszyńcy tłumaczyli w artykule Nasz program, na pierwszej stronie numeru okazowego pisma, w następujący sposób:
Głębokie niezrozumienie świata wewnętrznego Kaszubów, spotykane prawie na każdym kroku u braci z innych stron Polski, jest główną przyczyną wszelkiego u nas zła, tą przepaścią dzielnicowości, a zła wola niektórych jednostek jest tegoż drugą przyczyną (cyt. za: Szymikowski 2010: 77).
Początkowo więc droga narodowego odrodzenia Kaszubów wiodła poprzez projekt skierowany do ogółu społeczności kaszubskiej. Redaktorzy i wydawcy pisma „Zrzesz Kaszëbskô” dumnie nazywali je „drogowskazem narodu kaszubskiego”, czy też szkołą „dla spraw ojczystych” i tłumaczyli czytelnikom gazety, dlaczego uważają, iż Kaszubi są narodem (Szymikowski 2010: 130-134). W artykule Zagadnienie odrębności narodu kaszubskiego dali wykładnię własnego rozumienia definicji tego pojęcia. Założyli, że skoro „słowo naród” oznacza „pewną grupę ludzi zjednoczonych w imię własnej przeszłości, związanych interesami doby obecnej i dążących do wspólnych celów na przyszłość”, to nie może być wątpliwości, że Kaszubi te warunki spełniają („Zrzesz Kaszëbskô 1933, r. 1, nr. 30, s. 1). Ponadto to od nich samych, a nie od jakichkolwiek badań naukowych, zależy, jak chcą się określać. Żyją we własnym duchu, przejawiającym się „w odrębnej od polskiej mowie, odrębnych zwyczajach, obyczajach, itp.” („Zrzesz Kaszëbskô 1933, r. 1, nr. 30, s. 2) i mają do tego prawo, które gwarantuje im konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej („Zrzesz Kaszëbskô” 1933, r. 1, nr. 30, s. 2). Upominając się o prawo do życia narodowego dla Kaszubów, Zrzeszyńcy zdawali sobie jednocześnie sprawę z kruchości tego postulatu, gdyż w tekście Nasze słońce i nasze cienie pisali: „Wszyscy Kaszubi wiedzą, że są Kaszubami, ale rzadko który nim jest w samej istocie. Ogół Kaszubów to Kaszubi z nazwy tylko, nieumiejący uzasadnić swej kaszubskości” („Zrzesz Kaszëbskô” 1933, r. 1, nr 36, s. 1).
Po trwającej kilka miesięcy roku 1933 próbie politycznego obudzenia Kaszubów, Zrzeszyńcy zrozumieli, że droga do celu, jakim było odrodzenie narodowe Kaszubów, jest długa i wymaga podjęcia pracy pozytywistycznej przez rzesze przywódców świadomych swej etniczności, uświadomionych historycznie i zdolnych pociągnąć za sobą lud. Nie mogąc stworzyć silnego obozu popierającego proponowany przez nich program, na początku 1934 roku zrezygnowali z wydawania gazety o charakterze li tylko politycznym. Od tego momentu na łamach „Zrzeszë Kaszëbskji” zagościły artykuły o tematyce regionalnej, kulturalnej, społecznej i gospodarczej. Redakcja ogłosiła to w artykule zatytułowanym Kaszubi!: „Podkreślamy, że wycofujemy się zupełnie z p o l i t y k i, gdyż jest ona bez sensu dla Kaszub, skoro nie można jeszcze uprawiać rozumnej, samodzielnej polityki kaszubskiej” („Zrzesz Kaszëbskô” 1934, r. 2, nr 1 [seria II], s 1). Dlaczego nie można? To także wyjaśniała redakcja w cytowanym artykule. Do tego potrzebni są nie Kaszubi „z imienia”, ale Kaszubi z ducha, świadomi swych sił i celów. Należy tu odnotować, że w praktyce Zrzeszyńcy zaczęli szukać oparcia w sanacyjnych władzach. Próbowali nawet włączyć się w budowanie Związku Strzeleckiego w Kartuzach. W gazecie pojawiły się optymistyczne teksty na temat stosunku rządu do Kaszubów. Jednak po przeniesieniach służbowych Trepczyka i Bieszka i konfiskacie nr 17. i 18. pisma z 1934 r. zakończyły się dobre stosunki w relacji pismo – władza, choć przestały się też pojawiać artykuły wprost władzę krytykujące (zob. Szymikowski 2010). To Aleksander Majkowski podpowiedział Zrzeszyńcom nowy kierunek – celem ich działalności było odtąd odnowienie ducha ludu kaszubskiego za pośrednictwem inteligencji. To ona, wewnętrznie odrodzona, miała przyjąć na siebie ciężar walki o odrodzenie narodowe.
Fundament novégo
narodu
Z narracji Jana
Rompskiego, z jego poezji, dramatów, z powieści Wurvanô
spjéva, niepoznanej
jeszcze przez szersze grono czytelników, a także z tekstów
publicystycznych, płynie jasne przesłanie, iż naród kaszubski ma,
ponad wszelką wątpliwość, prawo do samookreślenia kulturowego i
autonomicznej pozycji pośród innych narodów, już nie tylko
słowiańskich, europejskich, ale również w skali całego świata.
Fundamentem tego narodu jest lud – prości Kaszubi bezrefleksyjnie
często przeżywający swą odrębność kulturową. Oświecić ich i
poprowadzić winni ludzie poszukujący „ideału” – prawowierni
wizjonerzy, wręcz fundamentaliści, utopiści i entuzjaści – tacy
jak bohaterowie literaccy wykreowani przez pisarza. Postaci, które
nieustannie walczą o podmiotowość swojego ludu, na którą według
Jana Rompskiego składają się następujące elementy:
język – jako
fakt lingwistyczny, ale także fakt polityczno-społeczny:
język-mówienie, język-pisanie, język-ortografia, język-czytanie,
język-uczenie, język-nauczanie (zob. Kożyczkowska 2019: 86);
morze, ziemia i
lasy – określające własne terytorium i będące jednocześnie
wyjątkowym dziedzictwem, co podkreśla najczęściej w poezji
utrzymanej w duchu romantycznym i neoromantycznym;
odrębna kultura
duchowa i materialna, czasem zderzona z modernistycznymi przemianami
zachodzącymi w świecie, co bohaterów np. dramatów Rompskiego
stawia niejednokrotnie przed koniecznością dokonywania ważkich
wyborów;
wspólna pamięć
historyczna, która powoduje, że np. Aliks z dramatu Vzénjik
Arkonë
rozpoznaje ojczyznę Kaszubów jako Wielkie Pomorze, od linii Noteci
na południu, poprzez ujście Wisły na wschodzie, po wyspę Rugię
na Zachodzie;
obywatelskość,
polegająca na podmiotowym zaangażowaniu się Kaszubów w sprawy
własnej wspólnoty narodowej i państwa polskiego, stanowiącego
sumę kultur regionalnych/narodowych, co wyeksponowane zostało
przez pisarza w szczególny sposób w powieści Wurvanô
spjéva,
której bohaterowie stanęli w obliczu wojennych wyborów, a to w
szczególny sposób skłania ich do określenia życiowych postaw.
Jako świadomy przedstawiciel kaszubskiej inteligencji, Jan Rompski poprzez własne pisarstwo, które miało służyć za medium bliskich mu ideałów, chciał zmieniać Kaszubów, ze zobojętniałych na wyższe, idealistyczne wartości, na odpowiedzialnych za własny byt narodowy. Uważał jednak, że materializm – owo „mieć” – przysłaniał im poznanie dóbr duchowych płynących z własnej kultury – własne „być”. Na łamach „Zrzeszë Kaszëbskji” pisał:
V svjece feleje dejalezmu. Dejalezm, choci rodzi czasem ledzi njekompletnech, kjej je zmjiloni, jednak procimko pchô ledzkosc v remjona vëszsziho żëcô. To je jeho dobrota: rozklivô kulterę dechovą. Dze won żëcé farvji tam wubetk, statecznosc je. Człovjek go muszi mjec, jele straci, traci svoję vortnotę i czëcé rzesznjiho. Dejalezm nji może bëc wobsadłi przez rozem. Ten wostatni nje je skuńczoni i za vjolgji budzi egoizm procimko do dejalezmu, chteren mô znankji altrujisteczni, kjej movjimë wo znjiżonim do bleższi javernotë; bezgreńcovi dejalizm mô znaczenji woglovo ledzkji, nje zveskovni tam, dze jidze nopjervi wo społeczeństvo v państvje czë norodze. (…)
Wu naju dovô sę vjidzec dzisi też gvesni dejalezm. Stvorzel go ruch kaszebskji. Nje je won teli z procesu kulterë intelektualni, jak romantikji choci nje czesto wodervani. To je njebezpjecznota, bo wunjosłi tą możemë zabec wo fundamentach, jakjim je l u d [podkreślenie oryginalne – A.J.]. Nje znaczi to, żebe przednjictvo mjało nagjibac sę czesto do ledu. Nje. Ale do jeho javernote! Ko lud żëje choci njiszszim vëwobrażenjim dejału. Wodepchnjenjé go tvorzi zastojenjé vszëdni tvorznotë, a lud takji razem z jeho wodcama vsadzec be mog v szklaną szafę abo żelazną klodkę i vësłac do muzeum czë jiniho przedstovjecelstva martvotë! Tvorzmë z Ledę, dlo jeho rozklecô! („Zrzesz Kaszëbskô” 1934, r. 2, nr 7, s. 46-47).
[Na świecie brakuje idealizmu. Idealizm choć czasem rodzi ludzi niekompletnych, kiedy jest źle rozumiany, to jednak nade wszystko popycha ludzkość w ramiona wyższych form życia. Jego zasługą jest to, że rozwija kulturę duchową. Tam, gdzie on życie barwi, tam jest pokój i dostatek. Człowiek go musi posiadać, jeśli straci, straci też poczucie własnej wartości i związku z innymi. Idealizm nie może być zniewolony przez realizm. Ten ostatni nie jest uformowany dostatecznie i zbyt wielki rodzi egoizm w przeciwieństwie do idealizmu, który charakteryzuje się cechami altruizmu, kiedy mowa o relacji z bliższą rzeczywistością; bezgraniczny idealizm ma znaczenie ogólnoludzkie, nie szuka zysku tam, gdzie w pierwszej kolejności idzie o społeczeństwo w państwie czy narodzie (…).
U nas można już dziś zauważyć własny idealizm. Stworzył go ruch kaszubski. Nie tyle wziął się on z rozwoju kultury intelektualnej, ile z romantyzmu, choć niezupełnie jest oderwany. Niebezpieczeństwo tego jest takie, że uniesieni romantyzmem możemy zapomnieć o fundamentach, jakie stanowi lud. Bynajmniej nie oznacza to, by liderzy mieli zupełnie nagiąć się do ludu. Nie. Ale do jego rzeczywistości. Przecież lud żyje, choć i z wątłym wyobrażeniem ideału. Odepchnięcie go prowadzi do zatrzymania wszelkiej twórczości, a lud taki wraz z jego liderami mógłby zostać zamknięty w szklanej szafie albo w żelaznej klatce i wysłany do muzeum czy innego wyobrażenia martwoty! Twórzmy z ludem, dla jego rozwoju!]
Siłą ocalającą w walce o odrodzenie i trwanie kaszubskiej wspólnoty była dla J. Rompskiego idea odrębności kulturowo-narodowej. Kwestia jedności kultury polskiej i kaszubskiej, którą podnieśli z początkiem XX w. Młodokaszubi, przestała być celem dla Zrzeszyńców i J. Rompskiego, których w drugiej połowie lat 30. XX w. wyrósł na głównego ideologa ruchu. Pozostawała nim jedność państwowa dwóch odrębnych narodów. Takie poglądy wystarczyły, by przyklejono Zrzeszyńcom łatkę separatyzmu.
W napisanym już po II wojnie światowej, bodaj w 1959 r., artykule Separatyzm czy opozycja? Jan Rompski tak tłumaczy wybór, którego dokonało jego pokolenie: „Prąd nierelacyjny, jaki gotowała Kaszubom administracja państwa stawiał działaczy w niedwuznacznym konflikcie ideowym” (MPiMKP – SJR, sygn. 28, k. 4). Powstanie środowiska Zrzeszyńców (począwszy od Zrzeszenia Regionalnego Kaszubów) i ich projekt ukierunkowany na inteligencję, a za jej przyczyną, na wszystkich Kaszubów, były według J. Rompskiego „reakcją przeciwko temu” (MPiMKP –SJR, sygn. 28, k. 4). Jak pisał: „Niezależne stanowisko Zrzeszowców wobec sanacji, przeciwko mającej na Kaszubach silny wpływ endecji – było zawsze stanowiskiem narażania się oficjalnej polityce, zwłaszcza, że nie miała ona na celu dobra ludu kaszubskiego. Wszelkie gorętsze słowo o sprawie Kaszub, polemika nad historią, filologią kaszubską, jej formą, budziły oskarżenie separatyzmu”. Odpowiadając na pytanie, dlaczego Zrzeszyńcy wybrali własną polityczną drogę „bezwzględną w swej formie i treści” Rompski konkluduje: „Otóż przyjęcie programów partii działających ówcześnie na Kaszubach równało się pogodzeniu i przyjęciu głównych motywów opozycji” (MPiMKP – SJR, sygn. 28, k. 4-6). Tu następuje wyliczenie tego, pod czym nie można było się podpisać:
1. Kaszubi to element państwowo niepewny; 2. Kaszubszczyzna to wartość już muzealna; 3. Wszelkie działanie społeczne, polityczne i kulturalne Kaszubów (…) jest dążeniem separatystycznym; 4. Kaszubi nie mogą stanowić o sobie, o swej kulturze bez bezwzględnego powiązania z jakąkolwiek partią, a przede wszystkim z partią rządzącą; 5. Mowa kaszubska to gwara z przewagą naleciałości niemieckich, to samo z kulturą ludową (MPiMKP – SJR, Sygn. 28, k 4-6).
W swoim projekcie upodmiotowienia inteligencji kaszubskiej Zrzeszyńcy rozwinęli dyskurs skoncentrowany na różnicach etnicznych. Uczynili tak, by: „głos innego po wprowadzeniu go w dyskurs postkolonialny mógł stać się na tyle słyszalny, by osiągnąć gotowość dialogowania z głosem centrum” –jak określa tego typu zjawisko współczesna badaczka literatur mniejszościowych Helena Duć-Fajfer (Duć-Fajfer 2006: 447).
Kaszubi i Polacy
we wspólnym państwie
Charakterystyczne jest to, że w swej narracji Jan Rompski ciągle powraca do postrzegania kaszubskiej tożsamości narodowej w relacji do narodu i państwa polskiego. Czasem widać to w dialogu opartym na obrazowaniu podobieństw, a kiedy indziej znów twórca eksponuje czynniki, które oba narody różnią, przez co demonstruje kaszubską odrębność. Pisarz porównuje lub zderza ze sobą dwa podmioty, które uważa za równe sobie, mając jednocześnie świadomość, że wspólnota narodowa Kaszubów musi o swą podmiotowość nieustannie walczyć.
Dodajmy, że nie bez wpływu na twórczą osobowość i wrażliwość społeczno-polityczną Jana Rompskiego pozostawał fakt, że był z pokolenia, które całą swoją edukację odebrało w polskiej szkole, w dążącym do unifikacji odradzającym się państwie polskim. Z drugiej strony jako młodzieniec miał szczęście spotkać takiego apologetę sprawy kaszubskiej, jakim był Aleksander Majkowski, który pozostał dla Rompskiego autorytetem przez całe życie. Literatura Młodokaszubów, a także środowisko Zrzeszyńców, w którym pisarz znalazł się jako szesnastolatek, nie pozostały bez wpływu na wybory twórcy. Feliks Marszałkowski, sekretarz Aleksandra Majkowskiego, a jednocześnie przecież jeden z przyjaciół autora Wurvani spjévë, po latach tak opisał to, co zaszło w umyśle i sercu Jana Rompskiego: „Kiedyś żądano od niego w szkole znajomości Mickiewicza, Słowackiego, to mu przeszło, pozostał u niego kult Remusa, Ceynowy” (cyt. za: Skwarło 2005: 109).
Trauma jednak pozostała. Pisarz odniósł się do tych osobistych kaszubsko-polskich relacji bezpośrednio w wierszu Lubienié, który opublikowany został w antologii Modra struna (Kiedrowski 1973):
Jedno miôł jem lubienié W szkòłowi knôpa ławie: Czëtac snôżé spiéwanié Pòétów naj ò sławie. Jakbë mie na gùslë grôł, Plachcôl chtos dëszã w tãgach, W malarszczich ją farbach brôł, Jak w Słowacczégò ksãgach… Lërą zarzek Hejka mie! Remùsa kôłpiów szorë Czëł jem nocą w cëchim snie, Jak czejbë grałë bòrë… Zemia w mie tak òdecknie! Bòrënk òdkôrbiém jejich: Kaszëbską chto rozmieje, Niech żëje w spiewach mòjich. (Kiedrowski 1973: 125)
[Jedno miałem kochanie W szkolnej chłopca ławce: Czytać piękne pieśni Poetów naszych o sławie. Jakby mi na gęślach grał, Znaczył ktoś duszę w tęczach, W malarskich ją farbach przedstawiał, Jak w Słowackiego księgach… Lirą oczarował Heyke mnie! Remusa łabędzi głębiny Słyszałem nocą w cichym śnie, Jakby to grały bory… Ziemia obudzi się we mnie! Młodzieniec odpowiedzią ich: Kaszuby kto rozumie, Żyć będzie w pieśniach moich.]
Utwór odczytywać można jako wyznanie literackich pragnień i fascynacji Jana Rompskiego, ale także jako odpowiedź na „pieśni poetów naszych o sławie”, którą „młodzieniec” (bòrénk) podejmie i na nowo wyśpiewa. To deklaracja czynu. Każdy, kto jest świadomym swej ziemi (ojczyzny) Kaszubą, odnajdzie się w tym śpiewie, rozumianym również jako działanie dla rozwoju kaszubskiego języka, tradycji, kultury, narodu.
Zwracam uwagę na słowo „Kaszëbskô” użyte przez poetę w bierniku w wersie: „Kaszëbską chto rozmieje”. W Słowniku gwar kaszubskich na tle kultury ludowej ks. Bernard Sychta zanotował: „Nazwa Kaszëbskô należy do tej samej formacji słowotwórczej, co nazwa Pòlskô” (Sychta 1968: 47). Nie tłumaczy to wszystkiego, choć może wskazywać kierunek, w którym zmierza bohater wiersza. Można przyjąć, że nazwa „Polska” może być dla kogoś tylko konturem na mapie, określeniem geograficznym lub administracyjnym. Dla większości Polaków „Polska” będzie jednak zawsze kojarzyć się z ojczyzną, z państwem, a w czasach, gdy tego państwa nie było, także z symbolem wolności. „Polska” to również ludzie mieszczący się w tym pojęciu – Polacy. Poeta przekonany jest, że takie samo znaczenie ma nazwa „Kaszëbskô” dla Kaszubów. Jan Rompski nie użył słowa „Kaszëbë” – „Kaszuby” w znaczeniu geograficznym, nie sięgnął po wyraz „kaszëbizna” – najczęściej rozumiany jako język, ale szerzej oznaczający również kulturę Kaszubów. Świadomie wybrał wieloznaczeniową „Kaszëbską”. Chciał w ten sposób upodmiotowić Kaszuby i Kaszubów.
Przywołując w wierszu polskiego romantyka Juliusza Słowackiego, Młodokaszubę Leona Heykego i postać literacką – Remusa, a więc bohatera powieści Żëcé ë przigòdë Remùsa młodokaszubskiego lidera Aleksandra Majkowskiego, Rompski nazywa ich wszystkich mianem „Pòétów naj”. Być może jest to wyraz jego utożsamiania się w pewnym okresie życia z tezą o jedności kultury polskiej i kaszubskiej, przykład kolejnej próby wewnętrznego ułożenia kaszubsko-polskich relacji, na podstawie sformułowanego przez Młodokaszubów na początku XX w. hasła „co kaszubskie, to polskie”. Może to być równocześnie wyraz długo niegasnącej wiary pisarza w to, że tęsknoty Kaszubów i Polaków za utraconą wolnością ziszczą się w jednym, wspólnym państwie. Przecież w obliczu tego największego zagrożenia, które przyniósł ze sobą dwudziesty wiek, jakim była II wojna światowa, bohater J. Rompskiego z powieści Wurvanô spjéva deklaruje:
Boli mje kożdo ji rena, bo mom ji żëłë, le krev płenje Pomorzoka, chterną dom ji kjej mdze potrzeb. Leno skomę mom za novą, spravjedlevą, na vzajemni rovnosce pravóc vszetkjich norodov, zbudaceję norodov słovjanskjich, złączoni wunją gospodarczą z jinima norodama svjata. Njech kożdi zgódno ze svojim dëchę klëje kulturę svoję. Njech provadzi svoję politikę zrozmjenjô woglovego dobra. Bële kożdi czeł sę wolni, czeł spravjedlevą wopjekę prava, kjej mdze konjeczni (Wurvanô spjéva, sygn. 3, s. 125)
[Boli mnie
każda jej rana, bo mam jej żyły, tylko krew płynie Pomorzanina,
oddam ją dla niej, jeśli zajdzie taka potrzeba. Pragnę jedynie
nowej, sprawiedliwej, opartej na wzajemnych prawach wszystkich
narodów, ze wspólnotą narodów słowiańskich, złączonej unią
gospodarczą z pozostałymi narodami świata. Niechaj każdy w
zgodzie z własnym duchem kuje swą kulturę. Niechaj prowadzi własną
politykę zrozumienia dobra wspólnego. Byle każdy czuł się wolny,
czuł sprawiedliwą opieką prawa, kiedy zajdzie taka potrzeba.]
Z czasem, gdy mijały
kolejne lata, a pisarz przeżył już pół wieku i skończyła się
druga dekada jego życia w Polsce Ludowej, kwestia współistnienia
dwóch autonomicznych narodów w jednym wspólnym organizmie
państwowym, którą Jan Rompski podnosił w swoich utworach jeszcze
w latach 40., a nawet 50. XX stulecia, przestała być przedmiotem
jego ideowego dyskursu toczonego przezeń w literaturze. Pojawia się
refleksja, która skłania pisarza do ostatecznego skupienia się na
własnej ziemi, ludzie, przyszłych pokoleniach. Do takiej obserwacji
skłania lektura wierszy z tomiku Wiérzte
zebranych
przez Jana Trepczyka i zredagowanych przez Edmunda Puzdrowskiego
(Rompski 1980). Mam na myśli liryki takie, jak: Impresëje,
Do
naji proga,
Za
wrotem
czy Synku
mój miłi.
Za symboliczne, ostateczne pożegnanie z mrzonką o wcieleniu w życie
„Testamentu Mestwina”, uznać chyba należy wiersz zatytułowany
Naji
dukt
(Rompski 1980: 139). Ze względu na jego wymowę, cytuję go w
całości:
Przez Kaszëbë kòchóm cebie, Przez Kaszëbë twòrzã tobie, Przez nie dlô mie môsz le jestã Pòlskò! Nie òdpichôj mie… Jô le mòcnym serca kòchóm Jak mój lud, kórną wiérztą Tczã ce, w sercu ce nie niechóm Pòlskò! Tak lud równak chce… Czó! Dze mòrze graje, Rëczi ë szuńcô, Wëcygô w sztrąd paje W gromistim tuńcu. Stądka szed nowi dlô ce wid. Lãpã tam trzimôl mój lud. Wëzdrzë jak tóniô w sluńcu sklëni, Slëchôj jak chlupkô i jak dërżi W ulubienim swégò lądu W sławie wieczny tegò sztrądu! Pòlskò! Rozmiejesz të ten spiéw? Tëc tam serc je naszëch zéw! Jô milotny spiéwóm chorôł Naj parłãcznëch serc, Co jak słuńce bądze gòrôł Na wiek nie czwierc!… Zdrzë tam dzeckò, zdrzë tam starënk – Splotlë rãce w jeden łãk, To na wôłtôrz twój naj dôrënk, Na ùlżenié twòjëch mãk. Pòkąd wiarë, pòkąd mòwë. Tak mdã turzëł jak mój lud. Przenëkóm jô wszedny mòre, Strzisã Strach, Niewôrto, Trud… Czej’m dzecynné przescyg lata, Zdrzôł jem w nieba chmurny blôs – Chcôł jem nądka duńc do swiata Dobëc dësz snôżëch krôs. Tej mie mòja w sercu zemia, Grużel swòją zmiesza z krwią. Dësza cëchò jakbë stamia, Pierszą spłënã bólu łzą. I jem pòznôł òjczëznã I jem pòznôł co je lud, Swjãtszą sta sã Tatczëzna! Wierzec òprzestôł jem w cud!…
[Przez Kaszuby kocham ciebie Przez Kaszuby tworzę tobie Przez nie dla mnie masz sens bycia Polsko! Nie odpychaj mnie… Ja tylko mocnym sercem kocham Jak mój lud, kornym wierszem Czczę cię, z serca nie wyrzucam Polsko! Tak lud przecież chce… Słuchaj! Gdzie morze gra, Ryczy i grzywy fal wznosi, Wyciąga na brzeg łapy W wielkim tańcu. Stąd wyszło dla ciebie nowe światło. Lampę tam trzymał mój lud. Popatrz jak toń w słońcu lśni, Słuchaj jak pluska i jak drży, Zakochane w swoim lądzie, W wiecznej sławie tego brzegu! Polsko! Czy rozumiesz ten śpiew? Przecież tam jest naszych serc zew! Ja miłości śpiewam chorał Naszych połączonych serc, Która jak słońce będzie palić się Na wiek, nie ćwierć!… Spogląda tam dziecko, spogląda starzec – Ręce splecione w jeden pałąk, To na ołtarz twój nasz podarunek, Dla ulżenia twoich mąk. Dokąd wiary, dokąd języka, Szedł będę tą drogą co mój lud. Przepędzę wszystkie zmory, Zrzucę Strach, Niewarto, Trud… Kiedym dziecinne przeżył lata, Patrzyłem w nieba chmurne spojrzenie – Chciałem tędy dojść do świata, Zdobyć dusz pięknych bogactwa. Wówczas mi moja ziemia w sercu Grudkę swoją zmieszała z krwią. Dusza cicho jakby otępiała Pierwszą spłynęła bólu łzą. I poznałem ojczyznę I poznałem co to lud, Świętszą stała się ojczyzna rodzinna! Przestałem wierzyć w cud!…]
Trudne, może chwilami tragiczne, współistnienie z narodem polskim i w państwie polskim, dla bohatera tego wiersza jest determinowane wolą Kaszubów, którzy trzymali przez wieki „latarnię” nad bałtyckim brzegiem dla Polski. Ta niemal dziecięca wiara we wspólny los, a więc czysta i niewynikająca z wyrachowania, minęła, gdy bohater doznał pierwszego „bólu”, poznawszy, czym jest i jak traktuje go „ojczyzna” – Polska, która nie rozumie jego poświęceń, pracy i śpiewu. Poeta poczuł się przez Polskę odepchnięty. Dlatego „Świętsza stała się” dla niego „Tatczëzna” – ojczyzna rodzinna, niepaństwowa, duchowa – i skończyła się jego wiara w „cud”, którym byłoby współistnienie Kaszubów i Polaków na równych warunkach. W słowach wiersza Naji dukt odnajduję myśl o zatrzymaniu Kaszubów na drodze własnego narodowego rozwoju we wspólnym kaszubsko-polskim państwie i zepchnięciu pomorskich autochtonów do roli mniejszości narodowej w ojczyźnie Polaków.
PS
W
ostatnich dniach grudnia 1969 r.
Jan Rompski dostał ostrego ataku kolki i po dwóch dobach
hospitalizacji zmarł 30 grudnia 1969 r. w szpitalu w Toruniu.
Rodzina chciała go pochować w mieście, w którym studiował i
pracował. W „Ilustrowanym Kurierze Polskim” z 2 stycznia 1970 r.
ukazał się już nawet nekrolog, w którym znalazła się informacja
o pogrzebie zaplanowanym na 3 stycznia na cmentarzu św. Jerzego w
Toruniu. Jednak ostatecznie 5 stycznia 1970 r. Jan Rompski spoczął
na cmentarzu w Kartuzach,
taka była jego ostatnia wola, którą uszanowali przyjaciele
Zrzeszyńcy.
Na konferencji zatytułowanej „Polszczyzna wczoraj i dziś – pamięć, inspiracje, perspektywy”, zorganizowanej z okazji 60-lecia gdańskiego oddziału Towarzystwa Miłośników Języka Polskiego w dniach 21-22 października br., jedna z kilku sekcji poświęcona była językowi kaszubskiemu. Wystąpili na niej językoznawcy z Uniwersytetu Gdańskiego: Danuta Stanulewicz, Hanna Makurat-Snuzik, Marek Cybulski oraz Artur Jabłoński z Dwujęzycznej Prywatnej Szkoły Podstawowej Naja Szkòła w Wejherowie, który podjął próbę odpowiedzi na pytanie „Czy nadanie językowi kaszubskiemu statusu języka regionalnego zamknęło w Polsce dyskusję na temat tego, czy kaszubszczyzna to język czy dialekt?” Artykuł, który publikujemy w Skrze, jest nieco zmienioną wersją tekstu wygłoszonego na konferencji.
Wśród
polonistów i językoznawców w Polsce dość powszechny jest pogląd,
że odkąd w Ustawie
o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym
z dnia 6 stycznia 2005
język kaszubski został uznany za język regionalny, zamknięty
został „toczący się od XIX wieku spór na temat tego, czy jest
to język, czy dialekt”
(Ostrowska 2016: 104, Sagan-Bielawa 2016: 11; zob.: Treder 2013,
Wicherkiewicz 2014, Zieniukowa 2005). Jednocześnie jednak niektórzy
– również i ja chcę do nich dołączyć – wskazują, iż:
„istotnym
problemem terminologicznym jest świadomość definicji języka
regionalnego” (Ostrowska 2016:
104, Sagan-Bielawa 2016: 9-10). Europejska
karta języków regionalnych lub mniejszościowych, a za nią polska
Ustawa
z dnia 6 stycznia 2005 r., podają następującą definicję:
a)
„języki regionalne lub mniejszościowe” oznaczają języki,
które:
(i)
są tradycyjnie używane na określonym terytorium państwa przez
obywateli tego państwa tworzących grupę mniejszą liczebnie od
pozostałej części ludności tego państwa,
(ii)
różnią się od oficjalnego języka (języków) tego państwa, nie
obejmuje to ani dialektów oficjalnego języka (języków) tego
państwa, ani języków migrantów
(EKJRM
art. 1).
W polskim
prawodawstwie termin „języki regionalne” został zaczerpnięty
wprost z praktyki prawnej Republiki Fedaralnej Niemiec, z
nomenklatury obowiązującej w odniesieniu do języka
dolnoniemieckiego (Wicherkiewicz 2014: 234). W językoznawczej
tradycji europejskiej określenie „języki regionalne” ma dość
ugruntowaną pozycję. Funkcjonuje we Francji (langues
régionales)
i we Włoszech (dialetti)
(za: Wicherkiewicz 2014: 78). W filologii polskiej dopiero Alfred
Zaręba w 1988 r. zaproponował, by traktować termin „języki
regionalne” bliskoznacznie z pojęciem „mikrojęzyków
literackich” stosowanym przez Aleksandra Duliczenkę, profesora
katedry
slawistyki Uniwersytetu Tartuskiego w Estonii
(Zaręba 1988: 76-86). Termin
„mikrojęzyk literacki” (Duliczenko 1981), posłużył Diliczence
do nazwania etnolektów postrzeganych jako ogniwo pośrednie pomiędzy
dialektem i językiem, które tradycyjne słowiańskie językoznawstwo
traktuje zwykle jako dialekty, regionalne wersje języka ogólnego.
Mikrojęzyki literackie nawiązują często do starszych tradycji
literackich (gramatyką) i dążą do kodyfikacji. Charakteryzują
się peryferyjnym lub wyspowym charakterem, a ich literatury
prezentują węższą paletę gatunków (zob. Wicherkiewicz 2014:
35-36).
Przed
wejściem w życie regulacji Ustawy z dnia 6 stycznia 2005 r. terminu
”język regionalny”, jak zauważa Mirosława Sagan-Bielawa, „nie
stosowano w wypadku polskiej rzeczywistości językowej w odniesieniu
do kodu mającego być z założenia czymś odmiennym niż język
polski i jego odmiany (gwarowe, regionalne)” (Sagan-Bielawa
2016: 9). W świadomości większości społeczeństwa, w tym także
polonistów, którzy mają przecież olbrzymi wpływ na stan wiedzy
kolejnych pokoleń, funkcjonuje więc inna definicja pojęcia „języka
regionalny”. Różni się ona zasadniczo od definicji prawnej, jak
również tej postulowanej przez Alfreda Zarębę w oparciu o pojęcie
„mikrojęzyk literacki” Aleksandra Duliczenki z lat 80. XX w. i
nie mającą nic wspólnego z terminem „kolateralne języki
regionalne” zaproponowanym już w XXI w. przez Tomasza
Wicherkiewicza.
Określenie
„język regionalny” jest terminem znanym Polakom od połowy
ubiegłego stulecia z klasyfikacji odmian współczesnej polszczyzny
Zenona Klemensiewicza (Klemensiewicz 1953). Obejmuje odmiany gwarowe
języka polskiego. Zgoła inaczej, niż chcieli twórcy definicji z
EKJRM oraz z Ustawy z dnia 6 stycznia 2005 r. Dla Zenona
Klemensiewicza i pokoleń wychowanych na zaproponowanej przez niego
terminologii, „język regionalny” nie jest konkretnym systemem
językowym, ale opartym na tradycji językiem „milionów Polaków,
przede wszystkim chłopów polskich, zwłaszcza starszego i
najstarszego pokolenia” (Klemensiewicz 1982: 369). Polski
językoznawca postulował stosowanie go „w opozycji do języka
ogólnego” (Sagan-Bielawa 2016: 9), będącego „w węższym lub
szerszym zakresie własnością wszystkich wychowanków szkoły
podstawowej” (Klemensiewicz 1982: 369).
Pomimo
prawno-politycznego usankcjonowania, język kaszubski pisany z
przymiotnikiem „regionalny” lub wprost „język regionalny”
bez określenia „kaszubski”, ogołocony jest w ten sposób
istotnego dlań prestiżu. To z kolei może stanowić pożywkę dla
ciągłego odżywania dyskusji język czy dialekt, która tli się
jednak cały czas w Internecie, medium nieobojętnym dla nikogo we
współczesnym świecie. Na przykład językoznawca
Artur Czesak, na pytanie internauty: „Czy
język kaszubski jest dialektem, czy oddzielnym językiem? Docierają
do mnie sprzeczne informacje na ten temat. Proszę o
rozstrzygnięcie.”, odpowiada: „Na gruncie prawnym sprawa jest
oczywista (…). Ustawowy zapis bynajmniej nie rozstrzygnął sporów,
które od z górą stu lat toczone są w kręgach językoznawców,
publicystów, socjologów, historyków, polityków i wielu zwykłych
obywateli. Tzw. „kwestia kaszubska” w polskich kręgach
językoznawczych nie wydaje się zamknięta
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/jezyk-kaszubski;7855.html
Parafrazując
Jadwigą Zieniukową, która napisała, że „[p]ytanie
o status kaszubszczyzny to w istocie pytanie o prestiż tej mowy”
(Zieniukowa 2001), można obecnie stwierdzić, iż pytanie o prestiż
języka kaszubskiego jest w istocie pytaniem o zachowanie i rozwój
kaszubskiego jako języka zagrożonego. Do postawienia tej tezy
skłoniły mnie obserwacje poczynione z jednej strony z punktu
widzenia badacza, a z drugiej spostrzeżenia użytkownika języka
kaszubskiego, nauczyciela tegoż języka w dwujęzycznej szkole
podstawowej Naja Szkòła w Wejherowie oraz współtwórcy “Strategii
rozwoju języka i kultury kaszubskiej” z 2006 r., w której
założono, iż należy “uczynić język kaszubski zdolnym
do trwania i rozwoju” (SORJKK 2006: 9).
W kontekście
rozważań „o prestiżu” języka ważne jest pytanie o stosunek
do niego jego użytkowników (Majewicz 1989; Wicherkiewicz 2014). U
kaszubskich elit językowa samoidentyfikacja widoczna jest od zarania
ich etnicznej emancypacji, którą zapoczątkował w połowie XIX
stulecia Florian Ceynowa, który uznał kaszubski za odrębny język
słowiański i stworzył pierwszy standard literackiej kaszubszczyzny
(zob. Wicherkiewicz 2014: 197, 203). Język kaszubski, przede
wszystkim poprzez literaturę, rozwijali i pielęgnowali
Młodokaszubi, skupieni wokół czasopisma „Gryf”,wydawanego
z przerwami w latach 1908-1934. Następujące po nich pokolenie
Zrzeszyńców od przełomu lat 20. i 30. XX w. widziało potrzebę
oficjalnego uznania kaszubskiego za odrębny język „o uniwersalnym
i (nienazwanym tak jeszcze) potencjalnie polisemiotycznym zakresie
użycia” (Wicherkiewicz 2014: 206).
W okresie
powojennym, pod naciskiem partyjnych władz PRL, ci sami działacze –
zmuszeni do zastąpienia terminu „język kaszubski” pojęciem
„mowa kaszubska” będącego „przełożeniem neutralnego
endolingwonimu kaszubskiego: kaszëbskô mòwa” (Wicherkiewicz
2014: 231) – wydali w 1956 r. Memoriał
grupy inteligencji i pisarzy kaszubskich o położeniu kulturalnym
Kaszub
(zob. Obracht-Prondzyński 2006: 28-33). Zrzeszyńcy przedstawili w
nim postulaty programowe rodzącego się wówczas Zrzeszenia
Kaszubskiego. Na długie lata ustalili „zarys wprowadzonej później
stopniowo w życie wewnętrznej strategii na rzecz »mowy
kaszubskiej«,
która po 1989 r. mogła przerodzić się w strategię na rzecz
»języka
kaszubskiego«
w
wymiarze (nowoczesnego) planowania językowego” (Wicherkiewicz
2014: 230). Symbolicznym zwieńczeniem wysiłków tej grupy było
przetłumaczenie przez ks. Franciszka Gruczę na język kaszubski 4
Ewangelii, wydanych pod tytułem Kaszëbskô
Bjiblejô
na kilka miesięcy przed śmiercią tego ostatniego Zrzeszyńca
(Grucza 1992).
III Rzeczpospolita
dała Kaszubom szansę na własną edukację w państwowym systemie
oświatowym. Nauczanie języka kaszubskiego w szkole rozpoczęło się
we wrześniu 1991 roku (Mistarz 2014). Pierwsze kaszubskie szkoły
powstały w Głodnicy, w gminie Linia (szkoła podstawowa) i w
Brusach (liceum ogólnokształcące). Jednak dopiero po wejściu w
życie Ustawyo
mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym z
dnia 6 stycznia 2005 r., edukacja etniczna – pod
tym pojęciem zawiera się nauka języka kaszubskiego oraz własnej
historii i kultury –
rozwinęła się w sposób znaczący, co wiąże się z ustaleniem
sposobu finansowania nauczania języków mniejszości przyjętego
przez ministerstwo edukacji. Trzy
godziny lekcyjne języka kaszubskiego w tygodniu, nauczanego jako
języka obcego, a także 30 godzin własnej historii i kultury w
klasie V i VI szkoły podstawowej oraz taka sama liczba godzin
lekcyjnych w jednym roku czteroletniego kursu w szkole średniej nie
może satysfakcjonować. Dlatego pojawił się pomysł na kształcenie
dwujęzyczne, pozwalające na głębsze zanurzenie się w języku i
kulturze.
Pomimo tych
wszystkich starań, wśród
osób mających zdecydować o edukacji swoich dzieci, a także pośród
samych uczących się, dość
powszechnie powtarzają się zdania typu: „Ty się uczysz
kaszubskiego? A po co? Ty się angielskiego lepiej ucz!”. Także
wobec takiej postawy, przymiotnik „regionalny” (o proweniencji
bardziej politycznej niż lingwistycznej) użyty w Ustawie
o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym
z 6 stycznia 2005,nie
służy powadze, znaczeniu i roli, jaką Kaszubi (i inni) świadomi
wykorzenienia w konfrontacji z procesami globalizacji i
komercjalizacji winni przypisywać swojemu językowi.
Terminologia
wprowadzona w
Europejskiej
karcie języków regionalnych lub mniejszościowych
oraz polskiej Ustawie
o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym
–
moim zdaniem – ani nie zamknęła jednoznacznie w Polsce dyskusji
„język czy dialekt”, ani nie zapobiegła upośledzaniu języka
kaszubskiego. Mam uzasadnione obawy, że używanie określenia „język
regionalny” w stosunku do kaszubszczyzny, może spowodować z
czasem częściowe lub nawet całkowite wyrugowanie terminu „język
kaszubski” z różnych aktów prawnych (już dziś dzieje się tak
w przypadku rozporządzeń MEN – warto to prześledzić, np.
ROZPORZĄDZENIE
Ministra
Edukacji Narodowej z
dnia 18 sierpnia 2017 r.
w
sprawie warunków i sposobu wykonywania przez przedszkola, szkoły i
placówki publiczne zadań umożliwiających podtrzymywanie poczucia
tożsamości narodowej, etnicznej i językowej uczniów należących
do mniejszości narodowych i etnicznych oraz społeczności
posługującej się językiem regionalnym (Dz.U.
z dnia 30 sierpnia 2017 r.))
To rugowanie pojęcia
„język kaszubski” może wyglądać analogicznie do zjawiska, na
które zwraca uwagę Mirosława Sagan-Bielawa, gdy omawia w jaki
sposób w Ustawie
o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym
ujęci
zostali Kaszubi, których objęto kategorią „Społeczność
posługująca się językiem regionalnym” i gdy pisze jakie są
tego konsekwencje:
[P]o
kilku latach od wprowadzenia nowych przepisów, można zaobserwować
niezamierzony skutek tego rozwiązania w postaci pomijania etnonimu
Kaszuba w urzędowych zestawieniach statystycznych (rodzaj tabu
językowego). O ile zestawienia dotyczące na przykład struktury
zawodowej czy rozmieszczenia społeczności wymienionych w ustawie z
2005 r. swobodnie posługują się odpowiednimi etnonimami Ukraińcy,
Romowie, Białorusini, Niemcy itd., dane dotyczące Kaszubów
tytułuje się w sposób opisowy: język kaszubski, społeczność
posługująca się językiem regionalnym, osoby posługujące się w
kontaktach domowych językiem kaszubskim, społeczność z językiem
kaszubskim itp. Ten sposób określania Kaszubów, który znajdziemy
nie tylko w ustawie o mniejszościach, ale w opracowaniach rządowych
na temat mniejszości narodowych i etnicznych (zob. Charakterystyka
mniejszości, IV Raport 2013), również w raportach z realizacji
postanowień EKJRM (Raport 2010, Raport 2014) wydaje się sugerować,
że język jest jedynym wyznacznikiem odrębności tej grupy
(Sagan-Bielawa 2016: 12-13).
Dzieje się tak,
pomimo że intencją wprowadzenia EKJRM było podkreślenie
europejskiej różnorodności językowej i uregulowanie relacji
między językami silnymi a zagrożonymi (Wicherkiewicz 2014: 344).
Należy bowiem pamiętać, że status języków zależy od wykładni
postanowień państw, które EKJRM ratyfikowały i które mają
ponadto własne akty prawne. W tym kontekście interesujące są
badania Artura Stęplewskiego, który zauważył m.in., iż „Historia
języków narodowych wpisuje się zawsze w dyskurs nacjonalistyczny
i, zgodnie z założeniem, że język stanowi element kultury
narodowej, umieszczona jest w dziejach tego narodu jako wyjątkowy
środek scalający społeczeństwo (…). Rolę rozwoju języka
należałoby zatem umieścić wśród mitów narodowych, podobnie jak
inne symbole, takie jak np. wielcy bohaterowie, przegrane/wygrane
bitwy, barwy i znaki państwowe” (Stęplewski 2018: 69). Badacz
stwierdza, iż taki historycznojęzykowy tok rozumowania „zakłada
istnienie zewnętrznego wroga” (Stęplewski 2018: 71), którym mogą
być np. wszyscy ci gramatycy, językoznawcy, ludzie pióra zajmujący
się językiem, którzy mają inne, nieprzystające do
zinstytucjonalizowanego (państwowego) ujęcia historii, a także
stają się wrogie te odmiany języka, „które nie stały się
podstawą tworzonej normy, standardu państwowego” (Stęplewski
2018: 71). Bazując na własnym doświadczeniu użytkownika języka
kaszubskiego, mogę potwierdzić tezy A. Stęplewskiego, że wiele
aspektów dotyczących wzajemnych relacji języków „narodowych”
(państwowych) z językami „mniej/rzadziej używanymi,
regionalnymi, mniejszościowymi”, można opisać „posługując
się dyskursem postkolonialnym” (Stęplewski 2018: 71). Odnosi się
to np.: „do konieczności potwierdzenia wartości funkcjonalnych i
estetycznych języka X wobec uznanych już, pozostałych języków
(…). Język X przy tym wydaje się niepełnowartościowy bez
udowodnienia jego wielowiekowego rozwoju” (Stęplewski 2018: 72).
Lingwistyczne
definicje języka, jako systemu służącego potrzebie komunikowania
się ludzi między sobą (Zieniukowa 2001: 67), nie są wystarczające
z perspektywy polityki. Stąd i określenie „język regionalny”.
A przecież język kaszubski wpisuje się w
najbardziej powszechną definicję, słowo „język”, które w
polszczyźnie oznacza „system
znaków (prymarnie dźwiękowych, wtórnie pisanych i innych) służący
do porozumiewania się w obrębie danej społeczności. Język jest
tworem społecznym, tj. wspólnym wszystkim członkom danej
społeczności” (Urbańczyk, red. 1978: 136; zob. Polański, red.
1993). Podstawowa rola jaką odgrywa język narzuca
nań konieczność bogacenia się i rozwijania, tak jak w przypadku
języka kaszubskiego a sami Kaszubi stanowią „społeczeństwo,
które osiągnęło znaczny stopień integracji (np. naród)” i
wytworzyli odmianę języka etnicznego, zwaną umownie językiem
ogólnym, który „jest narzędziem porozumiewania się o
największym zasięgu, ponieważ zaspokaja potrzeby komunikacyjne
wszystkich warstw społecznych na danym obszarze (np. jako język
narodowy)” (Wicherkiewicz 2014: 26).
Zakończę
moje rozważania odwołaniem się do książki Adeli
Kożyczkowskiej Kaszubszczyzna.
Pedagogicznie o języku i tożsamości,
która opisuje tradycję
gdańskich badań nad kaszubszczyzną i nad doświadczeniami
językowymi, społecznymi oraz edukacyjnymi Kaszubów. Autorka
przedmiotem swoich badań czyni „wiedzę o kulturze kaszubskiej,
która wytwarzana jest instytucjonalnie i funkcjonuje jako
teoretyczne koncepcje kaszubszczyzny” (Kożyczkowska 2019). Adela
Kożyczkowska wyodrębnia dwie takie koncepcje, które nazywa
teoriami i pisze: „Dają się one rozpoznać jako dwa
konfrontacyjne wobec siebie ujęcia, które nazywam kaszubocentryzmem
i polonocentryzmem. (…) [J]ądrem pierwszej jest uznanie autonomii
języka kaszubskiego, jądrem drugiej jest uznanie jego zależności
od języka polskiego” (Kożyczkowska 2019).
Bibliografia:
Duliczenko
A. D., 1981, Slavjanskie
literaturnye mikrojazyki. Voprosy formirovanija i rozvitija,
Tallin: Valgus.
Klemensiewicz
Z. 1953, O
różnych odmianach współczesnej polszczyzny,
Warszawa: Wydawnictwo
PIW
Klemensiewicz
Z. 1982, O
różnych odmianach współczesnej polszczyzny,
[w:]
Kałkowska A. (oprac.), Składnia,
stylistyka, pedagogika językowa,
Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 353–432.
Kożyczkowska
A., 2019, Kaszubszczyzna.
Pedagogicznie o języku i tożsamości,
Gdańsk: Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego.
Majewicz
A.F., 1989, Języki
świata i ich klasyfikowanie,
Warszawa: PWN.
Obracht-Prondzyński
C., 2006, Zjednoczeni
w idei. Pięćdziesiąt lat działalności Zrzeszenia
Kaszubsko-Pomorskiego
(1956-2006),
Gdańsk: Wydawnictwo ZKP.
Ostrowska
K., 2016, „Polskie
gwary na wyginięciu?”, czyli obraz polszczyzny ludowej i
regionalnej w wypowiedziach użytkowników forum.mlingua.pl,
„Rozprawy Komisji Językowej ŁTN”, t. LXIII.
Polański
K., 1993, red., Encyklopedia
językoznawstwa ogólnego,
Warszawa: Wydawnictwo Ossolineum.
Stęplewski
A., 2018., Semioza
pisma. Cyrylica i łacinka w serbskim i chorwackim dyskursie
narodowym na tle słowiańskim,
Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM.
Treder
J., 2013, Kaszubszczyzna
— od dialektu do języka,
[w:]
Dunin-Dudkowska A., Małyska A. (red.), 70
lat współczesnej polszczyzny. Zjawiska — procesy — tendencje.
Księga jubileuszowa dedykowana profesorowi Janowi Mazurowi,
Lublin: Wydawnictwo UMCS, 421–438.
Urbańczyk
S., 1978, red., Encyklopedia
wiedzy o języku polskim,
Wrocław: Zakład Narodowy Ossolińskich.
Wicherkiewicz
T., 2014, Regionalne
języki kolateralne Europy — porównawcze studia przypadku z
polityki językowej,
Poznań: Wydawnictwo Rys.
Zaręba
A., 1988, Literackie
języki regionalne w Polsce,
„Język Polski”, z. 2–3.
Zieniukowa
J., 2001, Ewolucja
poglądów na status kaszubszczyzny,
w: Kaszubszczyzna
– Kaszëbizna,
red. E. Breza, Opole: Uniwersytet Opolski – Instytut Filologii
Polskiej.
Zieniukowa
J., 2005, Kaszubskość
i polskość w komunikacji językowej i świadomości Kaszubów,
[w:]
Drong L., Kalaga W. (red.), Wielokulturowość — postulat i
praktyka, Katowice: Wydawnictwo UŚ, 209–218.
V
nece, przed velacëjõ do pòlskjéwo parlamentë, vëznaczonõ na
13. pajicznjika 2019 r., rozmajité jidze wuzdrzëc parole, co majõ
wobëvatela do velovanjéwo zachãcëc. Njechtërni kandidacë
navetka pò-kaszëbskù do nas ze svòjich banéróv ë lecónkóv
wolajõ, blós z vjiksza na konkretné pitanja wodpòvjadac nje chcõ.
Rzeczëma
so, co ta latosô kampanjijô je woglovò tak zmùdnô jak nen
jesénni deszcz za woknã.
Rzõdzõcô
parteja rozdôvô ë przëwobjecëje vszëstkò ë vszëstkjim, a
przez to ve vszëternôstkjich rãkingach „vëmjôtô”, zôs
procëmnjicë prosto chãce bjôtkòvanjô sã z tak mòcnim kònjã
nji majõ, në téj blós straszõ, że chto glosë nje woddô (na
njich), ten wo straci. Tedë jô sã pitajã: majõ Kaszëbji glos v
tëch velacëjach? To znaczi – mómë më za kòwum velovac ë za
czim velovac?
Kòżdi
sóm nó të pitanja so wodpòvjé ë kòl wurnë zrobji, co mdze
chcôl. Vedle mje vjikszosc Kaszëbóv púdze „za vjarõ”, „za
prôvdzëvõ Pòlskõ” ë „za chlebã” velovac. Mògã sã wó
to z kòżdim ë wo vszëstkò vjatovac. Blós dzél – nôvjici z
tëch mjastovëch Kaszëbóv – zrobji co jinéwo ë „za
wolnoscõ”, ”za rozmajitoscõ” ë „za Pòlskõ wobëvatelskõ”
mùrã stanje. Dze mdõ ti, co „za bëlnõ Kaszëbskõ”, „za
rejonóv samòrzõdzenjé” ë „za wostavjenjim v Kaszëbsce
vjikszéwo partë z naszëch pòdôtkóv” glos woddadzõ? Ti v
szúnungú wostónõ. Dlô njich prosto vibjorë nji ma.
Kaszëbji
nje mdõ mjelë glosú njigdë, pòkji svòji pòlitikji nje bõdõ
mjelë. Prziklôd Rësznotë Autonomje Szlõska ë rozmajitëch ji
mùtacij (v tim falú: Szlõskô Rejonalnô Parteja) to nôlepji
pòkôzëje. Chòc jima rôz lepji a rôz gòrzi jidze, nji móże
rzec, co vjizie svòji tatczëznë nji majõ ë wó co sã bjôdkùjõ
dobrze vjedzõ. A Kaszëbji? Kaszëbji – wodkõdka le nen nôród v
mòdernëch czasach XIX stalecô sztôltovac sã zaczõn – sõ na
pòstrónkù provadzoni. Pòlskji ksãżô katolëckji ë pòlskji
nôrodnjicë za dlúgjéwo newo pòstrónka nje pòpùszczõ.
Rejonalni jãzëk nama dalë, diktando pjisac, spjevac, túńcovac ë
vëszëvac më móżemë. Za svòjõ kaszëbskõ pòlitikã sã brac?
Anji navet!
To
tak nje je le dzisô. Chcemë sã blós Jaroszovi Derdovskjémù
przëzdrzec, chto mjôl na njewo cësk ë skõdka sã ta jewo parola
vzãna, że „nji ma Kaszub bez Pòlonji…” co jã dzisô tak rôd
v Kaszëbskò-Pòmòrskjim Zrzeszenjim ë Kaszëbskjim Jinstitúce
pòvtôrzajõ. Ale navetka Zrzeszińcë doch bëlë v dzélú
namerkôni pòlskò-nôrodnõ dejõ, bò wod Vjôlgji Pòlskji do
Vjôlgji Pòmòrskji nje je dalek, a Aleksãder Labùda ë Jignac
Szútenberg na pòczõtkú lat 30. XX stalecô v parteji, co sã
zvala Stronnictwo Narodowe, bëlë ë na terenje Gdinje antiżëdovskjé
ë antimjészëznové gazétë kòlpòrtovalë.
Dzisôdnja
Prawo i Sprawiedliwość v svòjim programje vjici Kaszëbóm nje
daje, jak le pravò do tewo, co më jú mómë ë cvjardé
stanovjiszcze, że jú njic sã nama nje nôleżi ë kòżdô glova
vëżi pòdnjoslô mdze wukjidlô. Platforma Obywatelska (Koalicja
Obywatelska) chce vszëstkjim davac pò róvno, a to mje vëzdrzi za
jinõ fòrmõ kùlturovi asimilacie, do jakji doch kòżdé państvò
dõżi. Czemù téj tak vjele dzejarzóv kaszëbskjich parlãczi sã
z tima karnama ë na jich lëstach do parlameńtë sztartëje?
To
je dosc prosto vëtlomaczëc. Kò doch kòrzenje ti lëdze majõ
jistné. Jô sóm pamjãtajã sebje, kjéj jô v kòscele v 80.
latach wuszléwo stalecô spjévôl: „Tylko pod tym krzyżem, tylko
pod tym znakiem, Polska jest Polską, a Polak Polakiem”. Abò:
„Ojczyzno ma, tyle razy we krwi skąpana! Jakże wielka dziś twoja
rana? Jakże długo cierpienie twe trwa”. Abò: „Ojczyznę wolną
racz nam wrócić Panie!”.
Z vjiksza Kaszëbji cignõ dzis do tëch, co jidentifikùjõ sã jak wonji sami. Różnjice nje sõ vjôlgjé. Za PiSã velëje katolëk-Pòlôch-Kaszëba, a za KO velëje Pòlôch-katolëk-Kaszëba. Vëzdrzi nó to, co Kaszëbji-Kaszëbji-katolëcë/evanjelëcë/bezvjarni nji majõ za kjim velovac. Tak mdze, pòkji nje stvòrzi sã naja parteja. Do tewo czasë mdzemë vjedno vëbjérelë mjészé zlo.
Luzino pozostaje liderem w Kaszubskiej Lidze Bùczki. Jednak mimo że z rozgrywek w Brusach wraca z kompletem punktów, nie może czuć się pewnie po dwóch meczach wygranych w dramatycznych okolicznościach.
II Runda Kaszubskiej Ligi Bùczki odbyła się na stadionie w Brusach, gdzie na co dzień trenuje zespół Krëbanë. Choć sezon się nie kończy, organizatorzy postarali się o nagrody dla zwycięzców tego etapu rozgrywek. Puchary wręczał wiceprezydent Brus Krzysztof Gierszewski, specjalną statuetkę w kształcie diabelskich skrzypiec przyznał także prezes pomorskiego LZS Piotr Klecha. Tradycyjnie przed pierwszym gwizdkiem odśpiewano hymn Zemia Rodnô, a obiekt przyozdobiono czarno-złotymi flagami.
Mecz otwarcia między
gospodarzem a zespołem Òska Lëzëno należał do gości, którzy
pewnie wygrali 15:4. Podobnie bez problemów zwycięstwo odniósł
skład Czôrné Pùjczi Strzebielëno w spotkaniu z Gromówką Żukòwò
pokonując ich 4:17. W trzecim meczu zmierzyły się zespoły lidera
z Luzina oraz zajmującej ostatnie miejsce w tabeli Gromówki. Wbrew
statystykom mecz był bardzo zacięty, a fantastyczne strzały
Tomasza Połomskiego często okazywały się niemożliwe do obrony
nawet dla dobrze przygotowanych obrońców Òski. Ostatecznie jednak
grający w żółtych koszulkach luzinianie wygrali 6:7.
– Pracowaliśmy nad
poszerzeniem składu rezerwowych i to przyniosło skutek w postaci
zwycięstwa nad Krëbanami. Na zwycięstwo w meczu z Òską przyjdzie
jeszcze czas – bojowo zapowiada Tomasz Połomski. Rzeczywiście,
sporym zaskoczeniem była wygrana 10:11 w meczu z gospodarzem, który
lepszą formę wykazywał podczas turnieju w Luzinie. Najbardziej
mrożący krew w żyłach przebieg miał mecz pomiędzy Strzebielinem
a Luzinem. Ci pierwsi wzmocnili skład poprzez dołączenie
zawodników trenujących inne sporty zespołowe w Night Shadows
Wejherowo oraz Błażeja Dampca. Zbyt pewny siebie lider tabeli już
w drugiej minucie stracił punkt, za to na pięć minut przed
zakończeniem spotkania Błażej Dampc zdobywa trzy punkty dające
przewagę Czarnym Kotom. Nie brakowało nerwów, błędów przy tak
prostych czynnościach, jak zmiany w składzie oraz determinacji, by
odrobić stratę. Na nieco ponad 60 sekund przed końcem Tomasz Czapp
zdobywa 3 punkty i wynik wynosi 12:13 dla Strzebielina. Cały skład
Luzina przechodzi do ofensywy i po bardzo agresywnej grze Tomasz
Czapp ponawia swój wyczyn i mecz kończy się wynikiem 15:13 dla Os
z Luzina.
Na uwagę zasługuje
gościnna obecność drużyny Night Shadows Wejherowo pod wodzą
Tomasza Myszewskiego, która jest chętna, aby w przyszłym sezonie
dołączyć do Kaszubskiej Ligi Bùczki. Rozegrała sparing z
rezerwami Krëbanów.
– Jest to niezwykła
kontaktowa gra, którą włączamy do naszych treningów, aby
poprawić zdolności taktyczne piłkarzy. Moim zawodnikom bùczka
spodobała się od pierwszego treningu – mówi Myszewski.
Turniej w Brusach
zakończył letnio-jesienną rundę. Kolejne rozgrywki ligowe
rozpoczną się w połowie marca, zimą Liga planuje zorganizowanie
otwartych turniejów halowej wersji bùczki.
Plac
Karno
Bilans
Pkt
1
Òska Lëzëno
6-0-0
18
2
Krëbanë Brusë
3-0-3
9
3
Czôrné Pùjczi Strzebielëno
2-0-4
6
4
Gromówka Żukòwò
1-0-5
3
Serwis wykorzystuje pliki cookies do celów statystycznych i technicznych. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Jeśli nie zgadzasz się na użycie ciasteczek, możesz je wyłączyć, korzystając z ustawień przeglądarki.